czwartek, 19 lutego 2015

Nie bądźmy jak Charlie - część druga - Informacje

   Wczoraj miałem, że tak powiem, dość konstruktywną rozmowę z pewnym człowiekiem, który chciał wytłumaczyć mi, że się mylę. Jak łatwo się domyśleć - patrząc na tytuł - nasza dyskusja nie dotyczyła wpadek kulinarnych. Chodziło oczywiście o Islam. Nie miejcie mi za złe, że robię tego posta tak szybko, co sprawia wrażenie jakbym się powtarzał. Studenta psychologii ciężko jednak przegadać, dlatego postaram się odbić piłeczkę tutaj.
   Zanim zaczniecie czytać dalej obejrzyjcie filmik, który ostatnio przebija się ukradkiem przez Polskie media, a który moim zdaniem powinien być pokazywany dużo częściej. Nagranie przedstawia... Z resztą, wiecie, co nagranie przedstawia. Nie wszyscy jednak posługują się angielskim w takim stopniu jak ten uprzejmy Pan z nożem, dlatego cytuję „Niedawno widzieliście nas na pagórkach al-Szamu [Lewantu], gdy odrąbywaliśmy głowy tym, którzy od dawna nosili krzyż. (…) Dziś jesteśmy na południe od Rzymu, w kraju islamu, w Libii. O krzyżowcy! Bezpieczeństwo będzie dla was tylko pobożnym życzeniem(…)”
   Ciekawa wiadomość dla Europy... Interpretacje zostawiam Wam...

Trzy główne zarzuty z jakimi mierzyłem się podczas wczorajszej rozmowy to:
 - Nic nie wiesz, nie czytałeś koranu
 - Tylko  biedni muzułmanie są tak radykalni, a jest ich mniej niż 1%
 - Muzułmanie w Europie buntują się ponieważ są traktowani jak gówno.
Zostałem tez pouczony, żeby więcej czytać na temat, który opisuję. A więc poczytałem...

   Spędziłem niesamowicie konstruktywne popołudnie z pewną ciekawą książką. O ile się nie mylę nazwano ją "koran" i zainteresowało mnie w niej parę kwestii. Dodam, tylko, że ta książka traktowana jest jako podstawa prawna wszystkich państw muzułmańskich. No to lecimy:

2:191
I zabijajcie ich, gdziekolwiek ich spotkacie, i wypędzajcie ich, skąd oni was wypędzili - Prześladowanie jest gorsze niż zabicie. - I nie zwalczajcie ich przy świętym Meczecie, dopóki oni nie będą was tam zwalczać. Gdziekolwiek oni będą walczyć przeciw wam, zabijajcie ich! - Taka jest odpłata niewiernym!
3:4
Jako drogę prostą dla ludzi i On zesłał rozróżnienie. Zaprawdę, tych, którzy nie uwierzyli w znaki Boga - czeka kara straszna! Bóg jest potężny, włada zemstą!
3:56
Tych, którzy nie uwierzyli, ukarzę karą straszną na tym świecie i w życiu ostatecznym; i oni nie będą mieli  pomocników
4:56
Zaprawdę, tych, którzy nie uwierzyli w Nasze znaki, będziemy palić w ogniu. I za każdym razem, kiedy się  ich skóra spali, zamienimy im skóry na inne, aby zakosztowali kary. Zaprawdę, Bóg jest potężny, mądry!
4:74
Niechże walczą na drodze Boga ci, którzy za życie tego świata kupują życie ostateczne! A kto walczy na  drodze Boga i zostanie zabity albo zwycięży, otrzyma od Nas nagrodę ogromną.
4:101
A kiedy przebiegacie ziemię, to nie jest dla was grzechem skrócić nieco modlitwę, jeśli się obawiacie, że zagrożą wam ci, którzy nie wierzą. Zaprawdę, niewierni są dla was wrogiem jawnym!
5:73
Nie uwierzyli ci, którzy powiedzieli: "Zaprawdę, Bóg - to trzeci z trzech!" A nie ma przecież żadnego boga, jak  tylko jeden Bóg! A jeśli oni nie zaniechają tego, co mówią, to tych, którzy nie uwierzyli, dotknie kara bolesna.
8:65
O proroku! Pobudzaj wiernych do walki! Jeśli wśród was jest dwudziestu cierpliwych, to zwyciężą dwustu; a  jeśli jest stu wśród was, to oni zwyciężą tysiąc niewiernych, ponieważ oni są ludźmi, którzy nie rozumieją.

   Do drugiego punkty odniosę się pokazując trzy mapy. Pierwsza pokazuje rozmieszczenie muzułmanów na świecie, druga wskaźnik rozwoju społecznego, a trzecia terrozry. Wnioski równiez w waszych rękach.





   Trzecia kwestia dotyczyła tego, że największa ekspansja wyznawców islamu miała miejsce kilkadziesiąt lat temu. muzułmanie przybywali do Europy jako tania siła robocza, przez co tak byli traktowani. Teraz ich dzieci, które chcą żyć jak ludzie są traktowani dokładnie tak samo, przez co buntują się i robią zamieszki...
   Przecież Polacy w Wielkiej Brytanii tez są traktowani często jak gówno, a jakoś nie demolują dzielnic Londynu. Dane pokazują, że np. w Marsylii "mieszka dziś już ćwierć miliona muzułmanów. Jednak według niektórych źródeł informacji, liczba ta może sięgać nawet 40 proc. populacji 860-tysięcznego miasta. W większości są to przybysze z północnej Afryki – z: Algierii, Maroka i Tunezji."
   Ci własnie Muzułmanie asymilują się od reszty społeczeństwa, organizują własne patrole oraz modły na ulicach pomimo zakazu. Przestępczość w Marsylii porównywalna jest z ta w Chicago z czasów gangów, a w przewodnikach po tym mieście zaleca się by kobiety nie wychodziły same po zmroku. Przypominam, ze to jest tylko jedno z niewielu miast, którego ten problem dotyczy.
   Ponad to, rokiem, który zaowocował największą ekspansją Muzułmanów na zachód był rok 2011, więc kwestia młodego pokolenia islamistów, które urodziło się na zachodzie i walczy o zwykłe prawa jest prawidłowa tylko w małym stopniu.

   Dzisiaj troszkę więcej informacji niż opinii. To jako odpowiedź na zarzut, że mało wiem o tym, co pisze.
   Do następnego!

wtorek, 17 lutego 2015

Smutny naród

   Wiecie jak spędziłem tłusty czwartek? Wpieprzałem pączki robione przez moją mamę, a potem narzekałem, że w obcisłej koszulce już nie wyglądam tak dobrze. Szczerze mówiąc wyglądam jak prosiak, ale moja dziewczyna i tak powie, że pięknie. Kocham ją za tą jej umiejętność obiektywnej oceny. Zwłaszcza mnie.
   A wiecie jak spędziłem walentynki? W towarzystwie mojej ukochanej. Sztampowa kolacja, wino, owoce, lampiony w kształcie serca... Opcja full romantic. Jeśli siedzisz teraz i rozumiesz czemu tak zrobiłem, to gratuluje otwartego umysłu i wyobraźni. Jeśli jednak jesteś po tej drugiej stronie i chcesz właśnie scrollowac na dół żeby napisać mi komentarz w stylu " amerykański idiotyzm, komercja, wyzysk, gówno, rzygam tęczą" to daruj sobie i doczytaj to do końca, a dowiesz się czemu Ci bardzo współczuję. 

 Nienawidzę, na prawdę nienawidzę ludzi, którzy są ograniczeni niczym prędkość na polskich drogach. Mówię tu o wszystkich nacjonalistycznych katolach, których słucham w radiu, a którzy przy okazji takich dni jak walentynki czy Halloween dają niesamowity popis głupoty. Nie mówię tu oczywiście o chrześcijanach. Zauważcie ten podział. Katol to chrześcijanin, ale chrześcijanin to nie katol. Ja osobiście nie należę do żadnej z tych grup. 
   O czym mówię? Już wyjaśniam. Poruszyłem dwa zagadnienia - Halloween i walentynki. Dlaczego akurat te dwa? Dlatego, że co najmniej tydzień przed tymi wydarzeniami w mediach pojawia się tak ogromna fala odrzucenia, że patrząc na to mam ochotę zmienić obywatelstwo. 

  Walentynki? Komercja, gówno, żenada, obciach... Przecież zaraz wielki post... Rzygam tęczą... To amerykański syf, celebrujmy polskie święta... Po co to komu? Jak tak można?
   Halloween? Wszystko to, co powyżej, ale tu dochodzą jeszcze kwestie religijne. Tu się dopiero zaczyna ubaw. Szataństwo... Zaduszki... Grzech... Niebezpieczna zabawa... Duchy... Piekło...
   Ludzie drodzy... O co Wam chodzi do kurwy nędzy? Dlaczego jesteście takim smutnym, odizolowanym narodem? Nie ma to jak całe życie pościć, umartwiać się. Przeżywacie swoje życie jak kalarepa. Rodzicie się, dojrzewacie i zostajecie zjedzeni przez tą ogromną falę niechęci do cieszenia się. Czemu jesteście tacy skorzy do obchodzenia adwentu, postów, klęsk narodowych? Czemu zabraniacie Waszym dzieciom przebrać się za postać z bajki, żeby mogło pozbierać cukierki?
   Macie w życiu tak niewiele okazji żeby się bawić i cieszyć. Specjalnie po to powstały takie dni jak walentynki czy Halloween. Po to by oderwać się od rutyny, codzienności. Powiesz mi, że to tylko komercja. Odpowiem, ze całe życie to komercja, ale to nie zmienia faktu, że w tym wydaniu jest ona przyjemna. Rozumiem, że jesteś zgorzkniałym, mentalnie starym człowiekiem, ale dlaczego potępiasz innych za to, że chcą zrobić coś innego niż Ty. Co przeszkadza Ci w tych parach, które kupują sobie serduszka albo w tym przebranych dzieciakach. Przecież wszyscy do cholery są szczęśliwi, przynajmniej tego, jednego dnia. 
   Ja nie miałem Halloween ponieważ byłem za młody na to aby przeciwstawić się temu odrzuceniu społecznemu, którego bym doznał. Szkoda, bo bardzo bym chciał. Walentynki obchodzę, chociaż i tak wiele osób twierdzi, że mi to nie potrzebne. Pozwólcie, że sam to ocenię. 
   Tym czasem idę się bawić, bo jutro zaczyna się WIELKI POST i trzeba bedzię siedzieć cicho bo inaczej pomyślą, że mam nasrane w bani

Do następnego!

piątek, 13 lutego 2015

Duże dzieci nie istnieją

   Wyobraź sobie, że czujesz ten ciepły, sierpniowy wietrzyk zwiastujący zbliżający się zachód słońca. Stoisz sam nieopodal kilku drzew rzucających długie, pociągłe cienie. Zdarte kolano troszkę szczypie, jednak nie możesz go dotknąć. Mama powiedziała, że ran nie dotyka się brudnymi rękami, a że własnie budowałeś zamek w piaskownicy, to one takie własnie są. Trzeba iść do łazienki, umyć się i poprosić o ponowne wyjście. Spoglądasz ukradkiem na okno swojego domu. Widzisz go, a mimo wszystko masz wrażenie, że jesteś od niego tak daleko. Dopiero nie dawno stałeś się już taki duży, że rodzice zaczęli cię puszczać na podwórko samemu. W końcu zbliża się zerówka.
   Nadchodzi jesień... Mama ubiera Cię w Twoją lekką kurtkę i odprowadza do przedszkola. Dzisiaj idziecie na spacer, a Ty tylko prosisz gdzieś w duchu, żebyście przechodzili koło twojego domu. Kiedy tak się dzieje, jesteś najszczęśliwszym dzieckiem na świecie. Pani mówi, żebyście trzymali się za rączki i uważali na kałuże. Rozglądasz się bacznie,a żeby tylko w żadną nie wejść. Nie chcesz przecież żeby pani się rozgniewała, a poza tym masz fajne niebieskie buty.
   Przypomnij sobie to wszystko i spróbuj ułożyć w głowie swoją wersje tych wydarzeń. Popatrz dookoła. czy trawa nie wydaje Ci się bardziej zielona? Czy wiatr nie jest dla Ciebie jakby bardziej odczuwalny? Czy świat nie jest bardziej nasycony i piękny, a ludzie tajemniczy i ciekawi? Czy mama nie jest dla Ciebie największym autorytetem i czy nie jesteś gotów kłócić się, która mama jest najlepsza? Zatrzymaj się na chwilę... Nie chcę psuć tego pięknego obrazu, który masz w głowie. weź oddech i pomyśl. Potem przejdź dalej. 

   Bycie dzieckiem jest takie piękne, a mimo tego przychodzi taki czas, w którym chcesz stać się dorosły. Jaką człowiek jest dziwną istotą, bo kiedy już stajemy się dorośli chcemy znowu wrócić do tamtych czasów. Czemu? Przecież teraz jest dobrze. Możemy zapalić papierosa, napić się wódki... Możemy się naćpać, uprawiać seks. Jesteśmy dorośli - możemy wszystko. Wszystko a jednak nic. 
   Pomyślmy, co sprawia, że wciąż jesteśmy nieszczęśliwi, skoro mamy tak wiele. Zastanówmy się dlaczego jako gówniarze cieszyliśmy się z tego, że przeleciał samolot, a przygodą życia był wyjazd na wakacje do babci. Odpowiedź jest prosta, ale jednak nie każdy potrafi ją sobie uświadomić. Chodzi oczywiście o skalę naszych potrzeb. Masz 5 lat... Następny rok Twojego życia to jest aż 20 procent tego, co przeżyłeś do tej pory. Jaki to jest ogrom czasu. Wyobraź sobie, ze starzejesz się teraz w takim samym stosunku, ze jeden rok to 20% czasu Twojego istnienia. Ale wracając... masz te 5 lat i nie masz pojęcia o świece. Ogromne jest dla Ciebie Twoje miasto. Złotówka w Twojej kieszeni jest czymś za co możesz sobie kupić picie lub jakiś słodycz. Nie masz pojęcia o tym, że można mieć dużo lub mało pieniędzy. Zobacz jak łatwo Cie uszczęśliwić. Marzenia, które masz są tak proste do zrealizowania. Pomyśl jakie obecnie masz największe marzenie i wyobraź sobie jakie szczęście dałoby Ci jego ziszczenie. Dzieci nie maja takich marzeń, ponieważ nie sa ich w stanie mieć. Ich życiowe pragnienia kończą się na sterowanych samochodzie, albo małym szczeniaku. 
   Lata lecą, a Ty uświadamiasz sobie, że samochodem nie tylko da się sterować. Można go prowadzić. Wyjazdy do babci stają się nudne, bo przecież jest Egipt albo Hiszpania. Złotówka przestaje mieć, bo oryginalne ciuchy kosztują sporo więcej. W tym momencie kiedy zaczynamy poznawać świat, w którym Mikołaj przestaje istnieć tracimy nasze wrodzone szczęście. Gonimy, z roku na rok, za czymś coraz bardziej nieosiągalnym, przez co cały czas czujemy się niespełnieni. Mamy coraz większe problemy i zmartwienia. I kiedy leci nad nami samolot nie patrzymy już w górę, mamy to głęboko w dupie. 
   Dlatego uważam, że duże dzieci nie istnieją. Świadomość, która rozwija się w naszych głowach nie pozwala nam na cieszenie się życiem tak, jak to robiliśmy kiedyś. Dlatego nie próbujmy na siłę kupować dzieciom drogich ubrań i sprzętów. Dajmy dziecku zabawkowy telefon zamiast Iphone'a. Pozwólmy mu jak najdłużej pobyć nieświadomym i cieszyć się tym, ze liście spadają z drzew, bo to przecież taka wyjątkowa chwila. 

   Do następnego!

środa, 11 lutego 2015

Nie bądźmy jak Charlie - część pierwsza z wielu


"Jednego dnia prawo szariatu zostanie wprowadzone także w Polsce, bo wierzymy, że należy usunąć wszystkie opresyjne reżimy. Jeśli rządzi wami ktoś inny niż Allah, to jest to forma ucisku. Dzięki naszej polityce i ten wasz reżim zostanie usunięty, a ludzie będą szczęśliwsi" - Proszę o werble... Przed Państwem imam Anjem Choudary


      No i się zaczęło... Chciałem to zrobić później, kiedyś, może innym razem. Chciałem, póki co, o tym nie pisać, żeby dać się poznać z tej mniej radykalnej strony. Chciałem chociaż chwilowo to pominąć, aby nie odstraszyć czytelników od mojej osoby. Przykro mi, nie umiem... Moja dziewczyna, która zapewne czyta lub już czytała tego posta wiedziała, że zakładając bloga ponarzekam chwilę na parę spraw, ale szybko przejdę do swojego ulubionego, a jednocześnie najbardziej znienawidzonego tematu. Chodzi oczywiście o Islam.
     Chciałoby się zacząć profesjonalnie; od przedstawienia historii, najistotniejszych faktów, kilku ważnych informacji. Nie... To nie jest szkoła ani żaden wykład pt. Religie Świata. To jest tylko post, w którym chcę Wam uświadomić pewien bardzo istotny problem. Mam jednak skrytą nadzieję, ze większość z Was ma tego świadomość. 
    Problem z islamizacją istnieje już dość długo, zwłaszcza w krajach nastawionych na sprowadzanie do siebie taniej siły roboczej. Jako, że Polska należy do grupy, które tą siłę reprezentują to skala tego problemu nie wymknęła się JESZCZE spod kontroli. Kraje takie jak Niemcy, Francja czy Wielka Brytania nie mają tyle szczęścia, albo raczej rozumu.

     ...
     
    Co ja w ogóle tu wypisuję. Przeczytałem sobie te wszystkie akapity i moim oczom ukazał się wstęp do lekko nieobiektywnej podrzędnej, gazetki. 
    Islam zatrzymał się na pieprzonym średniowieczu. Tak, chrześcijaństwo też tam było, ale wiecie co? Koleżanka ewolucja postanowiła, że katolicy nie będą robili krucjat, nie będą palili czarownic... A gdzie w tym wszystkim islam? Islam powiedział "Nie ewolucjo! My się nie chcemy zmieniać. my za 600 lat będziemy robić dżihad" Minęło 600 lat... Nie będę wklejał tu wszystkich wydarzeń, które miały miejsce ostatnimi laty. Sprawy z ostatniego tygodnia sprawiłyby, ze ten post kilkunastokrotnie powiększyłby swoją objętość. 
     
      W czym tkwi problem? Chciałoby się rzec, że we wszystkim, ale to by było za proste. Islam nie jest religią pokoju. Islam jest religią nienawiści. I uwierzcie, że nie patrzę na to tylko przez pryzmat tego, co mówią w ogólnodostępnej telewizji. Nie sugeruję się tylko atakiem na WTC czy ostatnią masakrą w Charlie Hebdo. Wypracowywałem swoje stanowisko przez kilka lat i wiem jedno - zaniepokojenie, potępianie i wszelkie negocjacje Europa może sobie wsadzić głęboko w swoją liberalną dupę. 
  Jestem radykalny, to prawda, ale spróbujcie odpowiedzieć mi na parę pytań. Kto inny, jak nie, muzułmanie, krzyczą "Bóg jest wielki" podczas wysadzania czegoś? Kto inny robi zamachy terrorystyczne w imię religii? Kto strzela do cywilów za obrazę Mahometa lub Allaha? Kto wychodzi na londyńskie i paryskie ulice  i żąda prawa Szariatu? Kto traktuje kobiety jak "swoje pole uprawne" (cytat z koranu)? Kto obcina głowy niewinnym obywatelom Wielkiej Brytanii, USA czy Japonii?
      Ileż bym jeszcze napisał takich pytań, ale to już nie ma sensu. Większość ludzi i tak, żyje w przeświadczeniu, że to tylko skrajnie radykalni przywódcy to "ci źli". Radykalny Islam to wszechobecny Islam. A wiecie jak sobie z nim radzić? Uzbrojonym Wojskiem. To niesamowite, ze gdy terroryści zaatakowali Charlie Hebdo, Europa wymyśliła sobie manifestacje pokoju. ISIS pośmiało się trochę z "Je suis Charlie" po czym wstawiło na youtube jak ścina Japońskiego dziennikarza, podpala Jordańskiego pilota. 
   Baszszar al-Asad, znany Wam jako zbrodniarz, zabójca, tyran, terrorysta etc. jest człowiekiem, który chciał unowocześnić Islam. Miał swoje za paznokciami, ale miał też wizję mniej radykalnego Islamu. Aż tu nagle bęc! Ludzie się zbuntowali. No bo jak to tak? Islam ma przecież nawracać niewiernych? Ruszyli na siedziby al-Asada. Ten stracił kontrolę nad  państwem i musiał się bronić. Cały świat stanął przeciwko niemu. Zaczęto dosyłać broń tym biednym, zbuntowanym mieszkańcom Syrii. Ci mieszkańcy teraz założyli ISIS i zabijają niewiernych bronią, którą od nich dostali. 
    Islam jest silny jak nigdy. Muzułmanie dzięki otwartym granicom stanowią liczną społeczność w Europie. Do tej pory siedzieli cicho, jednak teraz jest ich na tyle dużo, że mogą się buntować i na naszym podwórku. Rożnica między nami, a nimi jest taka, ze my gadamy, a oni działają. Działają do tego stopnia, że niedługo sami się o tym przekonacie. Dopóki Europa nie pokaże jaj, dopóty problem będzie narastał

      Postów o nazwie "Nie bądźmy jak Charlie" prawdopodobnie będzie jeszcze kilka, gdyż jest to dla mnie temat rzeka. Zanim postanowicie nawrzucać mi w komentarzach spójrzcie na nazwę tego bloga, po czym zróbcie to jeszcze raz. Jeśli pomimo tego uważacie ten post za chłam, piszcie, Chętnie z Wami podyskutuję. Jeśli się ze mną zgadzacie, to również piszcie śmiało. Do następnego! 
     

poniedziałek, 9 lutego 2015

Polska domem zgredów

   Haters gonna hate - czyli w dosłownych tłumaczeniu: człowiek nienawidzący zamierza nienawidzić. To zabawne jak niektóre anglojęzyczne zwroty brzmią w naszym ojczystym języku. Ale nie o tym. Miałem zacząć ten tekst od stwierdzenia, że nienawidzę Polaków i szybko wyjaśnić czemu tak jest. Uświadomiłem sobie jednak, że sytuacja jest bardziej problematyczna niż myślałem. Znalazłoby się sporo Polaków, których jednak lubię. Po chwili zastanowienia uznałem, że Ci ludzie, których darzę sympatią, tez mają w sobie te złe cechy. Dlaczego więc są  moimi znajomymi? Czy ze mną też jest coś nie tak? Z pewnością. 
   Tak swoją drogą to interesujące, ile człowiek potrafi sobie uświadomić przelewając swoje spostrzeżenia na "papier". Podczas pisania pierwszego akapitu moje myśli powędrowały w tak różne strony, że dopadły mnie wątpliwości, co do kilku spraw. Jak człowiek widzi, co napisał i konfrontuje to ze swoim rzeczywistym stanowiskiem, to w głowie rodzi się myśl "ej stary, coś tu nie gra" Wracając jednak do tematu...

   Zdanie "Nienawidzę Polaków" już padło i liczę się z konsekwencjami jakie to za sobą niesie. Chociaż urodziłem się w tym kraju, wychowałem się tu i w moich żyłach płynie tylko i wyłącznie polska krew, to mentalnością bardzo odstaję od ludzi, których obserwuję. 
   O co mi chodzi? A chodzi mi o wszechobecną nienawiść, zazdrość i niechęć do drugiego człowieka. Chodzi mi o ludzką głupotę, o cynizm i brak dobrej woli. Chodzi mi o wymądrzanie się w każdej możliwej dziedzinie, brak empatii i ciągłą nostalgię. Tak, to wszystko obserwuję za każdym razem kiedy idę na uczelnie, jestem na siłowni, w domu, w galerii handlowej, a już zwłaszcza w internecie, gdzie anonimowość potęguje te wszystkie wady kilkukrotnie. 
  Polskie zaściankowe społeczeństwo jest pełne negatywnych emocji. Powiesz mi Polska gościnność, a ja Ci odpowiem komentarzem pod obrazkiem kolędników w internecie. Cytuję "Kurwy jedane przebierańce. niech przyjdą to zajebie kopa w dupe i sie skonczy" Napisał dwudziestoletni chłopak a lajki pod jego komentarzem liczyć można było w setkach. Jakie ten człowiek musi mieć smutne życie, że zwykły obrazek na stronie internetowej potrafi go tak rozzłościć? Boję się pomyśleć do czego jest zdolny w obliczu prawdziwego problemu. 
   Przykładów jest mnóstwo... pod zdjęciem Roberta Lewandowskiego z wakacji w USA górują komentarze typu "Jebany dla niemców gra to i na wakacje jeździ" albo "drewno jebane i tak jest słaby". Jak Chrstiano Ronaldo przyjechał do Polski został wygwizdany... Czemu? "Bo pedał jebany, żeleuś" Wytłumaczcie mi z czego to wynika? Patrząc na to, jest mi tak cholernie wstyd za tych ludzi.
   Staruszki siedzące w oknach, plotkujące, ścigające się o miejsce w autobusie, drące się na dzieci. Niby chrześcijanki, ale jedna da mniej na tace niż druga i już ma przejebane. Ba, jak da więcej to też będzie gadanie. Raz pewna kobieta wypatrzyła mnie z okna, po czym zadzwoniła na policje, ze okradam samochody. Nie spodobało się jej, ze matka nie pilnuje mnie i wychodzę z domu o 22. Dzięki Ci jeszcze raz kobieto za spędzenie połowy dnia na komendzie. 
   Jako, że starsi ludzie są przesiąknięci komunizmem, w którym generalnie kolorowo nie było, to w gruncie rzeczy jestem w stanie ich po części zrozumieć. Martwi mnie jednak to, że ludzie w moim wieku zachowują się podobnie. 
   Oczywiście teraz powiesz, że znasz staruszkę, która jest zajebistą kobietą i piecze Ci ciasteczka albo Twój kumpel jest wolontariuszem i jest świetnym człowiekiem. A ja Ci odpowiem - wyjątek potwierdza regułę, moją regułę, 
   Będąc w Norwegii ludzie witali się ze mną, machali mi chociaż mnie nie znali. Każdy chodził uśmiechnięty. Pod sklepem stały otwarte samochody, a domy nie były ogrodzone siatkami z tabliczką "uwaga zły pies" Nikt się nie izolował. Kiedy my osiągniemy taki poziom? Czy to kwestia pieniędzy, dorobku i jakości życia? Czy moze po prostu nasza mentalność jest nie do naprawienia? Czy doczekam się kiedyś, że na ulicy obcy człowiek powie mi "Wesołych Świąt" Szczerze? Bardzo w to wątpie. Takich wrażeń skosztuję dopiero jak dostanę się do wymarzonego USA, albo kraju, w którym wszystko opiera się na dobrych relacjach i gdzie zazdrość i nienawiść nie pokonują życzliwości i dobrej woli. 

   mam nadzieję, ze nie narobiłem sobie wrogów tym tekstem. Do następnego!




sobota, 7 lutego 2015

Trzy świnki

   Za górami, za lasami, za izbą wytrzeźwień i uprawą kalarepy mieszkały sobie 3 świnki. Pierwsza miała na imię Bill, druga Steve, a trzecia Mark. Nie były ze sobą spokrewnione, jednak łączyła ich pewna istotna kwestia... Rachunek za pobyt w ośrodku dla świnek z zespołem Downa. Zwierzaki nie miały pomysłu jak spłacić dług a komornik już wyłaniał się zza uprawy kalarepy.
   - Panie komorniku,  da nam Pan jeszcze trochę czasu - rzekł Bill, a urzędnik przystał na jego prośbę ponieważ i tak spieszył się po odbiór burrito.
   Świnki nie lubiły innych świnek. Czuły się lepsze, sprytniejsze i silniejsze. Być może to zasługa choroby jednak pomysł, który zrodził się w ich głowach był strzałem w dziesiątkę.
   - A co gdyby tak zacząć kontrolować całą świnkość tego świata? Zabierzmy wszystkim świnkom aspiracje, marzenia... Sprawmy by przestały ze sobą rozmawiać, spędzać razem czas, osiągać cele. Będziemy wtedy potężne i bogate i odstraszymy komornika - Powiedział Steve, który bardzo lubił rządzić. Z resztą podobnie jak lubił jabłka. Tak, bardzo lubił jabłka.
   - Ale, Steve... Jak chcesz rządzić? Rządzą prezydenci, królowie... - Opowiedział najmłodszy Mark.
   - Zbudujmy trzy wielkie fabryki. Takie aż do chmur i twórzmy tam wszystko co za kilka lat będzie konieczne do życia wszystkich świnek.
   - Masz na myśli jedzenie? - Spytał Bill
   - Nie! Mam na myśli coś znacznie bardziej potrzebnego.
   Wkrótce potem świnki dogadały się co chcą zbudować.
    I na tym kończy się podobieństwo  mojej historii z tą prawdziwą bajką o trzech świnkach. W mojej opowieści każda z nich użyła tych samych chujowych materiałów do zbudowania swojej fabryki i żaden wilk nie zdmuchnął tego wszystkiego w pizdu i nie zeżarł chociaż dwóch świnek.





   Ciekawa alternatywa prawda? A teraz moja interpretacja. Napisałem tą bajkę po to być mieć podłoże do tego, co chcę Wam dziś przekazać.
   Pewnego dnia miałem dość konstruktywną dyskusję z pewnym człowiekiem, którego mam za dobrego kumpla. Uświadomiłem sobie wtedy kilka istotnych rzeczy na temat świata w którym żyjemy. Postanowiłem od tego czasu patrzeć na to inaczej, zmienić coś. I wiecie co? Gówno od tamtego czasu zrobiłem.
   Prawda jest taka, że chociaż pozornie mamy wiele możliwości, to naszym życiem kierują korporacje, Korporacje chcą żebyś poszedł do szkoły, dostał zawód, zbudował dom, zrobił dziecko i kupił mu iphone'a. Tak dziecko z iphone'm to spełnione dziecko. Powiesz, że przesadzam, ale spójrz jak wygląda Twoje życie. Oglądasz sobie w sklepach drogie buty, ubrania, nowy sprzęt elektroniczny... Chęć posiadania jest większa niż chęć przeżywania. Wiem to po sobie. Ja marze o tym żeby podróżować. Mam otwarte granice, nikt mnie nie terroryzuje, nie prześladuje. Moge rzucić to wszystko w pizdu i jechać w świat. Oj tak, w teorii mogę to zrobić. W praktyce wygląda to tak, że wyjebali by mnie z uczelni, rodzice by mnie olali, a cały świat by miał mnie za wariata.
   Prawda jest taka, że nasze życie przeżywamy jak potulne baranki. Nie spełniamy swoich marzeń, tylko marzenia wielkich firm. Marzenia albo raczej cele. Kupujesz sobie Ipada, ale przecież za rok wyjdzie następna jego wersja. Co wtedy zrobisz? Kupisz kolejnego jebanego Ipada. Po co? Nie wiem, sam bym tak zrobił i to jest własnie smutne. Przecież świat to jest masa ciekawych doświadczeń, ludzie to są niesamowicie ciekawe istoty. Każda osoba wiążę się z jakąś ciekawą historią, której Ty nigdy nie poznasz, bo zamiast rozmawiać napierdalasz zdjęciami na Instagramie.  Hejtuje teraz również samego siebie...
   Najgorsze jest w tym wszystkim to, że nas to uszczęśliwia. nie robimy nikomu na przekór. Działamy zupełnie normalnie i jest nam z tym dobrze. A świnki trzy i wszyscy im podobni się bardzo z tego cieszą. Szczęśliwe społeczeństwo to pokorne społeczeństwo. Pokazują nam nowego iPada a my mówimy "woow, to chciałbym mieć" i zapierdalamy w robocie tylko po to, żeby wydać na to te trzy tysiące. Niesamowite. 20 lat temu ludzie żyli zupełnie normalnie bez czegoś takiego, a my bez smartfona nie możemy iść do kibla, bo już jakoś tak nudno.
   Podsumowując mógłbym strzelić jakiś apel w stylu "obudźcie się, zostawcie wszystko... Macie tylko jedno krótkie życie i mnóstwo ukrytych celów i marzeń. Wystarczy iść do przodu" ale nic to nie da. Teraz po przeczytaniu tego może chwilę się nad tym zastanowisz. Jutro i tak jebniesz sobie selfie i wstawisz je w porze, kiedy najwięcej znajomych będzie mogło je polajkować. Bo to przecież tak cholernie istotne w naszych czasach.
   
 


piątek, 6 lutego 2015

Pieprzyć słomiany zapał

   Hello Boys... Jak to mawiał Crowley... Kim jest Crowley?  Polecam zasięgnąć po Supernatural. Tak tylko mówię.




   Biorąc pod uwagę fakt, że nikt mojego posta nie przeczytał, a wyświetlenia prawdopodobnie nabiłem sobie sam, straciłem trochę chęci do pisania. Wiecie... Albo raczej wiesz Kamil, w gruncie rzeczy piszesz sam do siebie. Czyli generalnie napisałem posta sam do siebie, po czym piszę kolejnego posta sam do siebie aby przekazać sobie, że piszę posta sam do siebie... Mindfuck!
   Tak wiem, że nikt nie zareklamował jeszcze swojego bloga jednym głupkowatym tekstem, ale podczas natłoku wielu spraw do załatwienia pisanie do siebie odeszło na dalszy plan. 
   Teraz mam wolne, a co za tym idzie zajadam domowe obiadki u mamusi i ani mi się śni robić coś bardziej konstruktywnego. Postanowiłem więc popisać do siebie...

   Wiele w moim życiu się ostatnio działo. Pomijając sesję, którą udało mi się zaliczyć za nim się jeszcze zaczęła. Dziennikarstwo to żart. Swoją drogą polecam przychodzić do prowadzących ostatniego dnia, godzinę przed końcem jego pracy... Zostałem odesłany z tekstem "a idź Pan... 4!" Nie powiedziałem mu nawet słowa z tego co przygotowałem. Dobrze, że postanowiłem liczyć raczej na fart. Tak w zasadzie, to napisałem "pomijając sesję". Typowe.
   Z mieszkaniem pożegnał się  mój współlokator. Jako, że jestem człowiekiem sentymentalnym to jakoś mi tak było pusto bez niego. Chłopak rzucił studia, napierdalał w LoL'a 24 godziny na dobę i skończyła mu się kasa na czynsz. Przez chwilę zazdrościłem mu tego całego wolnego czasu, ale zmieniłem zdanie po jego wyprowadzce. I pomyśleć, że nawet golda nie wbił... 
   Kupiłem sobie laptopa, na którego wydałem ponad 3 tysiące... Jak dobrze, że mam ferie. Jestem gadżeciarzem, ale lubię też kolekcjonować pieniądze. To trochę ze sobą nie współgra. Chyba, że przez kilka miesięcy kolekcjonujesz hajsiwo, a potem kupujesz za to jakiś fajny gadżet. Tak, to mnie cholernie uszczęśliwia. Powiesz, ze jestem materialistą, a ja Ci odpowiem - może trochę.
   I tak najchętniej zamieniłbym to wszystko na ciotke w USA, do której mógłbym pojechać, dostać prace i umrzeć jako najszczęśliwszy człowiek na świecie. Mam taki swój mały American dream. Dobra, on jest ogromny... Jest w chuj ogromny i nie pozwala mi często normalnie funkcjonować. Nazwałbym to obsesją, albo niepełnosprawnością umysłową, ale kocham ten kraj, chociaż nigdy tam nie byłem. Kupiłem ostatnio książkę niejakiego Pana Billa Brysona i wiecie co Wam powiem? Żałuje, że to nie jest pieprzona trylogia.
   Dobra Kamil wystarczy...


Postaram się rozmawiać sam ze sobą trochę regularniej. A może kiedyś ktoś to przeczyta... A póki co żegnam Was albo siebie... Idę zająć się czymś zupełnie niepożytecznym.