poniedziałek, 30 marca 2015

Patologia from Poland

   Ktoś napisał mi ostatnio, że posty z mojego bloga są jak uderzanie pałą w mrowisko. To chyba dobrze, jeżeli oboje mieliśmy na myśli tą samą pałę. Z drugiej strony mam argumenty baby z bazaru i nie mam własnego zdania. Jakby dać babie pałę, a na bazarze postawić mrowisko to można by to jakoś połączyć. Punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia - tylko zastanawiam się skąd tak skrajnie przeciwne opinie na ten temat. Chyba mogę to nazwać kontrowersją. Skądś się te wyświetlenia i komentarze biorą. Oby było ich więcej. Ostatnio miałem nawet przyjemność być cytowany. I nie, nie był to artykuł o gównianych blogerach. 
 
 Natknąłem się ostatnio na filmik o polskiej patologii na emigracji. Bolało... Zacząłem rozumieć Brytyjczyków, w kwestii niechęci do naszych zaprawionych w boju budowlańców. To zupełnie tak, jak u nas z większością rumunów. Często bawi mnie to, jak wchodzi taki do marketu, a za nim z osiem jego mniejszych wersji. Wyglądają jak koedukacyjna wersja Madeline - wszyscy tacy sami, tyle, że nie da się ich opanować. Mam też pod nosem cygańską dzielnicę. U mnie w domu niesamowicie jarają się ich kulturą, muzyką... Ja jak tamtędy przechodzę to zastanawiam się, którędy można stąd spierdolić i czy, aby na pewno, mój portfel spierdoli razem ze mną. 
   Świat dzieli się na zachód, wschód i cyganów, a Polska to wszystko łączy w jedną, spójną całość. Mamy dużo mądrych ludzi, po studiach, bogatych biznesmenów, inwestorów, ale z drugiej strony jest ta cała kawaleria, która bieduje gdzieś po zapuszczonych kamienicach. Najgorsze jest to, ze przeważnie Ci rycerze ortalionu ruszają za chlebem gdzieś za granicę. Można to zrozumieć i wykręcać się stawkami, zarobkami, warunkami pracy - sam bym chętnie popracował trochę za te pieniądze. Jednak jak dresy z Polski biją jakiegoś angielskiego profesora albo sprzedają części to wszystkich brytyjskich fur, strzelają nam - normalnym ludziom - w pysk. I potem się dziwić, ze Polska, to bieda, patologia... Jak już jedziesz pracować do Anglii, to przynajmniej się tam jakoś zachowuj coś sobą reprezentuj. 
   Emigracja to jest straszny problem, bo - niestety - nie emigrują właściwi ludzie. Do nas przychodzą pielgrzymki cyganów, nasze dresy wyjeżdżają na zachód... Oni zabierają nam pracę, my zabieramy prace komu innemu. Przydałaby się taka patologiczna wyspa, na której lądowaliby wszyscy umysłowi neandertale i walczyliby o życie. Reality show lepsze niż Celebrity Splash. 
   Tak zupełnie poważnie, to szkoda mi wizerunku tego kraju, bo choć nie traktuje siebie jako patrioty, to jednak jestem Polakiem. Nie zmienia to jednak faktu, że chętnie wyjechałbym w siną dal, z uwagi na ogromne ilości czynników. Zapewne pomyślało tak wielu i wielu tak zrobiło.Szkoda tylko, że najgłośniej jest o tych, którzy na to nie zasłużyli. Nie da się tego naprawić, bo żeby Polska była dumna i bogata, to musi minąć mnóstwo czasu. Na zniesienie wiz do Stanów liczyć raczej nie mogę, bo 75% patologii obrałoby nowy cel podróży, więc pozostaje mi czekać na loterie.
   Wyszła mi taka mamałyga, ale przekazałem, co miałem przekazać. Uprzedzam od razu, ze nie piję do żadnej rodzinki, która żyje sobie szczęśliwie w innym kraju i zarabia tyle, co dziesięciu przeciętnych Polaków. Wiem, ze w Polsce żyje się, jak się żyję i sam chciałbym spakować się i pofrunąć gdzieś daleko. Wkurwia mnie jednak to, że tacy ludzie mają zepsuty wizerunek przez dresiarnie, która i tak nie ma nic do stracenia. Komuna niestety odbija się czkawką.

Do następnego!

poniedziałek, 23 marca 2015

Wojna na pałki i kajdanki

  Ruszył sezon grillowy, czyli okres o wysokiej częstotliwości plenerowych imprez w studenckim świecie. Niby fajnie, ale pierwsze starcie przegrałem. Rozchorowałem się, jednak dzięki temu jestem teraz "biedny" i trzeba się mną opiekować. Aśka Jędrzejczyk zdobyła pas UFC, przez co do tej pory żyję na resztkach adrenaliny z tamtego tygodnia. Szkoda, że Real przewalił El Clasico. Cóż, nie wszystko musi być tak, jak chcemy. A szkoda. Wystarczy tych pseudo-pamiętnikowych pierdół.


www.mpolska24.pl
   Jakiś czas temu miała miejsce pewna przykra, ale - na swój sposób - bardzo ciekawa sytuacja. W Legionowie zginął 19-latek. Chłopak miał zostać zatrzymany przez policje, po zawiadomieniu, że w okolicy grasuje niebezpieczny marihuanen. Gość tak przestraszył się niebieskich, że połknął woreczek z zielskiem i... I tu kończą się wspólne elementy historii wszystkich uczestników zdarzenia, ekspertów, mediów, januszów... Tego dnia dotarła do mnie informacja, że policjant udusił tego chłopaka, chcąc wygrzebać mu z gardła tego grama. W sieci pojawiły się filmiki o niekompetencji polskiej policji. Na facebook'u aż roiło się od wpisów o milicji, o przekraczaniu uprawnień. Sam dałem się temu ponieść. 
   Kiedy po krótkim czasie ludzie zebrali się pod komisariatem, już wiedziałem, że będzie zadyma. W tamtym momencie sytuacja wygląda tak: ludzie leją się z policją pod komendą, w internecie ten rzekomy policjant-zabójca jest już skazany na pożarcie, w telewizji pojawiają się reportaże o tym, że policjanci przekraczają swoje uprawnienia... I pomyśleć, że zaczęło się od woreczka z marihuaną. 
   Na tamten moment, byłem przekonany, że policja jest chuja warta, ale na ziemie sprowadził mnie mój ojczym. Były żołnierz, zwany - przeze mnie - Malanowskim polskich biedronek. Dał mi jasno do zrozumienia, że wkurwia go, że policja jest tak szykanowana w mediach, że łatwo zrobić z nich winnych, że się ich nie docenia. Przez to oni boją się reagować, mają związane ręce, bo bardzo łatwo mogą stracić wszystko.  
   To jest ten moment, w którym zaczynam myśleć... Szkoda, tylko, że to nie przynosi większych efektów. Sekcja zwłok chłopaka wykazała, że śladów duszenia, ani wyciągania woreczka z gardła nie było. Wszystko wskazuje na to, że gość się po prostu udusił. Ale czemu on to połknął? Zapewne bał się policji, która do niego idzie. Więc, czy problem nie leży raczej w polskim prawie? Wiecie... w Policji jest mnóstwo idiotów - to na pewno. Tylko obstawiam, ze tyle samo idiotów jest wśród sklepikarzy, kierowców, czy dziennikarzy. Przekraczanie uprawnień? W takiej sytuacji łatwo to powiedzieć, ale większość z nas by chciała, aby tak trochę przekroczyli te uprawnienia w przypadku grupki dresów na peronie. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
   Nie bronie tu policji. Sam jestem na etapie zastanawiania się. Wiem, że policja nie działa tak, jak powinna, ale moim zdaniem, w dużej mierze wynika to ze słabości polskiego prawa. Żeby dzieciak musiał łykać woreczek z zielskiem, bo boi się więzienia? Chore. W wolnym kraju, wolny człowiek powinien robić, co mu się podoba, dopóki ta wolność nie narusza wolności drugiego człowieka. Nie będe tu się rozwodził na temat "narkotyków" i legalizacji. Na to przyjdzie jeszcze czas. Wiem, jednak, że zarówno ja, jak i wielu z Was mogłoby się znaleźć na miejscu tego chłopaka. Jedni mieli by to w dupie, a drugim z tej dupy zeszło by wszystko, włącznie z wczorajsza kolacja. Tak nie powinno być.
   Na widok policji powinniśmy czuć się bezpiecznie. Teraz tak nie jest. Myślę, że sami sobie na to zapracowali, chociaż polskie prawo konsekwentnie niszczy ich wizerunek. Czy policja jest winna? czy policjanci przekraczają swoje uprawnienia? Moim zdaniem to sprawa bardzo indywidualna. Pytań jest wiele, a wniosków jakoś mało. Przyjdzie czas i na nie. Smuci mnie tylko to, że pewien młody, przestraszony chłopak musiał umrzeć, żeby ludzie zaczęli głośno o tym mówić. 

   Do następnego!

PS: Dzięki za wszystkie lajki i komentarze. Jest ich - z dnia na dzień - coraz więcej. Cieszę się, że to, co piszę znajduje swoich odbiorców. Zapraszam wszystkich na mój FANPAGE! Już wkrótce nowe logo od Kamili, a tak że Instagram oraz Twitter. Dzięki jeszcze raz :)

sobota, 14 marca 2015

Polska szkoła indywidualistów

   Zacznę może trochę inaczej niż zwykle. Dzisiaj wszyscy fani MMA, kibice sportowi i Janusze KSW powinni ściskać mocno kciuki za Aśkę Jędrzejczyk, która za kilka godzin powalczy o tytuł mistrzyni świata w kategorii słomkowej UFC. Tych nieświadomych odsyłam do wujka google - poszerzajcie swoje horyzonty, bo dziewczyna robi niesamowitą karierę i ma szanse na ogromny sukces. Zupełnie jak Wawrzyniak...
Dziś jednak nie o tym.

   Do tego posta zainspirował mnie wykładowca, któremu - na potrzeby wpisu - dam nieco brazylijskie korzenie. Poznajcie człowieka zwanego Anculinho... Otóż Anculinho dał mi do myślenia kilkoma swoimi wypowiedziami. Nie będę ich dosłownie przytaczał, jednak wszystko rozbijało się o to, że Polacy są strasznymi indywidualistami i nie potrafią pracować w grupie. Nie palnął tego, bo go ktoś zdenerwował. Wszystko poparte było danymi statystycznymi i informacjami z pewnych źródeł. Mówił tez o tym, ze pracodawcy nienawidzą absolwentów SGH, bo ich mniemanie o sobie jest wyższe niż Marcin Gortat stojący na brzozie w Smoleńsku. Może dosłownie tak tego nie ujął, ale sens zachowałem. 
   Zacząłem analizować. Anculinho winą za to całe zło obarczył polski system edukacji, a ja - zarówno na wykładzie, jak i teraz - popieram go w stu procentach. podał on przykład szkół w Skandynawii, gdzie na początkowym etapie nie ma czegoś, takiego jak oceny. Dzieciaki nie mogą nie zdać do następnej klasy, a na zajęciach pracują w grupach i uczą się rozwiązywać problemy. Co zatem nie tak jest u nas? Zacznijmy od początku. Wszystko będzie się opierało o moje wrażenia z czasów szkolnych. Być może teraz jest trochę lepiej. 
 W przedszkolu nie było tak źle. Dzieciaki bawiły się ze sobą, układały razem klocki, wymyślały różne gry... Wszystko okej, chociaż cały czas nie potrafię pojąć czemu kazano nam chodzić w kółko podczas gdy Pani napieprzała w tamburyn. Albo gra w "mało nas do pieczenia chleba". Jaki jest sens tej zabawy? Jesteś piekarzem, który ma za mało pracowników, więc zatrudniasz ludzi pojedynczo w rytm piosenki. Kiedy już zatrudnisz wszystkich uświadamiasz sobie, że nie potrzebujesz tylu pracowników i po kolei wywalasz ich z roboty, aż znowu zostajesz sam. Przedsiębiorczość!
   Potem zaczęła się szkoła i tu już powstał problem. Poczynając od oceny za każda pierdołę jaką zrobiłem, przez wszystkie indywidualne zadania jakie dostawałem, aż do odznaki "uczeń na medal", którą dostawali tylko ci najlepsi. Przecież to wszystko, tylko rodzi w takim dzieciaku chęć rywalizacji. Chcesz odznakę - musisz być najlepszy. Podam głupi przykład, gdy nauczycielka mówi: "Pierwsze dwie osoby za rozwiązanie zadania dostaną piątkę"  uhh... Co to się wtedy dzieje. Te dzieciaki zapierdalają niczym dzika kuna tylko żeby dostać tą ocenę. I taka Marysia zrobi zadanie szybko, a nauczycielka na to: "Brawo Marysiu! Widzicie dzieci, możecie brać przykład z koleżanki" Marysia staje się wtedy najważniejszą personą w klasie. jedni ją podziwiają, a drudzy są na nią zdenerwowani. następnym razem chcą być lepsi od niej. 
   Może wszystko wyolbrzymiam, ale takie są fakty. Od samego początku jesteśmy uczeni aby radzić sobie na własną rękę. Dostajemy coraz trudniejsze zadania. Słabsi w pewnym momencie zaczynają sobie nie radzić, a Ci lepsi cieszą się, bo konkurencja jest mniejsza. Raz, na jakiś czas dostaniemy jakiś projekt do zrobienia w grupie, ale wtedy ciężko się dogadać, bo każdy ma swoją wizję i wychodzi z tego całkiem pokaźne gówno. 
   Potem przychodzi szkoła średnia gdzie wyścig szczurów osiąga punkt kulminacyjny. Ile miałeś procent z matmy?" - czy to nie standard? Liczysz tylko na to, że będzie miał mniej od Ciebie i wtedy czujesz się lepiej. Jesteś najlepszy - sam do tego doszedłeś.
   Trochę to podkolorowywałem, ale wszystko w granicach zdrowego rozsądku. Przybliżyłem temat i liczę na to, że dałem komuś do myślenia. Dziękuję Panu Anculinho za inspiracje.

Do następnego!

czwartek, 12 marca 2015

Krytyczny śmietnik

   Doszedłem do wniosku, że to wszystko zrobiło się zbyt poważne. Patrząc na moje ostatnie teksty uświadomiłem sobie, że napisanie czegoś dużo mnie kosztuje. Chodzi oczywiście o czas i intensywność myślenia. Mój ostatni wpis spotkał się z małą falą krytyki, ale to bardzo dobrze. Dlaczego małą falą? A no dlatego, iż zasięg tego bloga nie jest na tyle duży, abym dostał intelektualny wpierdol, po którym nie będę w stanie się podnieść. Cieszę się jednak, ze ludzie się ze mną nie zgadzają, bo to oznacza, ze sukcesywnie dążę do tego, aby być skrajnie subiektywny. Od początku miałem taki zamiar.
   Przecinki... To jest moja bolączka, z która staram się walczyć, ale uwierzcie, że ta rzecz jest tutaj akurat mało istotna. Chciałbym pisać pięknie i poprawnie, ale tak nie umiem. Często zdarza się tak, że siadam do pisania po niedzielnym obiadku, bo akurat coś przyszło mi do głowy i nie usiłuje zrobić z tego profesjonalnego artykułu. Chce wyrazić siebie - człowieka, który ma swoje zdanie i nie potrafi poprawnie stosować interpunkcji. Nie wmawiajcie mi, że nie szanuje swojego i własnego czasu. Jeśli twierdzisz, ze brak kilku przecinków powoduje, że Twój czas jest dla mnie nie istotny to masz racje. Twój czas, to Twój czas i wykorzystuj go jak chcesz. Ze swojej strony mogę zapewnić, że postaram się lepiej operować interpunkcją, ale oddawać tekstów do korekty nie będę. Nie chcę angażować ludzi w pisanie moich postów. Są moje...
   Chciałbym jednak wrócić na tor pisania czegoś luźniejszego, spontanicznego. Wpisami o islamie czy tolerancji postawiłem sobie poprzeczkę tak wysoko, że mam wrażenie, iż wszystko, co teraz napiszę nie pozwoli mi jej przeskoczyć. Muszę zmniejszyć kontrowersyjność moich prac, bo mogę się wypalić. Z drugiej strony lubię jeśli moje wpisy są klujące, nieszablonowe. Rozwija się wtedy dyskusja, w której mam swoje jasno przedstawione zdanie. Można się ze mną nie zgadzać, albo mnie popierać. Obojętność w tym wypadku jest niewskazana. Pozostałe rzeczy, jak na przykład to, można sobie olać. I znowu brzmię trochę zbyt doniośle. Jak to powiedział jeden człowiek: jestem pseudomądrym dzieckiem internetu. Niech i tak będzie.


   Odkryłem ostatnio to, że powszechny jest strach przed zdaniem innych ludzi, zwłaszcza tym negatywnym. Krytyka w dobie internetu straciła kompletnie swoją wartość. Możemy teraz robić największą pierdołę na świecie, a wszystkie złe opinie sprowadzać do hejterstwa. Wszystkie te trolle internetowe dały łatwą możliwość każdemu idiocie na świecie bronić się przed krytyką. Wystarczy powiedzieć "jesteś hejterem" albo "najlepiej hejtować" To całkiem banalne, a jednak bardzo skuteczne. Granica między krytyką a hejtem mocno się zatarła, a wszyscy kretyni, którzy boją się złych opinii depczą po niej jeszcze bardziej. Własne zdanie jest nic nie warte, a wszystko musi sprowadzać się do pochwał.

   Jestem studentem, tylko dlatego, ze dostaje za to pieniądze zza światów. Jedni powiedzą, ze marnuje swoje życie i inni, ze od tego, ze tu jestem wszystko zależy. Jedno jest pewne - mam coś w głowie i jestem w stanie ludziom dużo przekazać. Czasami jednak kończy się to nazwaniem mnie trollem lub hejterem. Dostałem polecenie, żeby spiąć dupkę i pisać dobrego bloga. Dupki spinał nie będę, a o jakości tego bloga zdecydują czytelnicy. Ja swoje mówię i swoje argumentuję, mam nadzieje, ze merytorycznie. 

   Do następnego

PS. Z rozmowy z ludźmi głupszymi niż my sami możemy wyciągnąć jeden zasadniczy wniosek - Ci ludzie są głupsi niż my.
 

poniedziałek, 2 marca 2015

Nowa generacja tolerancji

   Wreszcie mam czas, który idzie w parze z chęcią napisania czegoś. Często się ostatnio zdarza, że jak mam chwilę, to wolę spożytkować ją na coś innego. Czy to świadczy o moim słomianym zapale? Chyba nie do końca, bo w gruncie rzeczy ten post powstaje z czystej potrzeby pisania, nie z przymusu. Trochę to zamieszałem, mniejsza.
   Wróciłem na studia i zmieniłem tym samym swój dotychczasowy schemat dnia. Pomijając fakt, że własnie olewam jakiś wykład, to zdarza się, że na uczelni się pojawiam, a że plan mam rozstrzelony jak nie powiem co - żeby nie wyjść na antysemitę - to muszę się trochę nalatać. Do tego zacząłem street workout, żeby nie płacić stówki za karnet na siłownie, a poza tym świeże powietrze, te sprawy. 
  Rozpocząłem nowy etap związku, czyli wspólne mieszkanie. Kwestia dosyć eksperymentalna, ale mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze., Póki co jest nawet lepiej. Do tego dochodzi sprytny plan pozbycia się niechcianej współlokatorki, mała popijawa związana z wyprowadzkami. Polecam pić pod cytrynę - kac o mnie zapomniał, 
   Tyle mojego usprawiedliwienia. Łatwiej było napisać, że byłem chory, ale za dużo znajomych to czyta. 

   Do rzeczy... Co skłoniło mnie do tego posta?
   Obejrzałem sobie ten filmik raz i drugi... Potem jeszcze raz i... Kurwa, co to za cyrk? Zastanawiam się dokąd to wszystko zmierza. Żeby transseksualista w jednej z głównych stacji telewizyjnych mówił o molestowaniu w pracy. Pomijając fakt, że widziałem lepsze efekty zmiany płci niż w tym wypadku. Anna Grodzka cały czas wygląda jak przebrany facet, brzmi jak przebrany facet i zapewne pachnie jak przebrany facet - nie wiem, nie wąchałem. W każdym bądź razie ten telewizyjny cyrk, to tylko dowód na to, ze pojęcie tolerancji zmierza w złą stronę. Można powiedzieć, że to tylko program w telewizji, że są tam gorsze rzeczy. Możliwe, ale jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że na materiale prezentuje się kandydat na prezydenta RP to już przestaje być tylko pośmiewisko.
   Na prawdę jestem człowiekiem tolerancyjnym, otwartym, ale do pewnego momentu, który - skoro o tym piszę - został przekroczony. Nie mam nic do gejów, lesbijek, transwestytów... Nie chcę dywagować nad tym, czy człowiek się z tym rodzi, czy to nabywa. Oni zawsze byli i zawsze będą. I niech sobie są. Jednak ostatnimi czasy ta "tolerancyjna machina" ruszyła w takim tempie, że niedługo na opakowaniach parówek będzie jakieś gejowskie logo. 
   Tolerować, to nie znaczy akceptować. Toleruję homoseksualistów, ale nie akceptuje pomysłu adopcji przez nich dzieci. Toleruję transseksualistów, ale nie akceptuje tego, że w jednym z bardzo popularnych programów, robi taki.taka z siebie nieśmiesznego wała, który do cholery kandyduje na prezydenta. Dokąd to zmierza?

   Ten cały pieprzony "postęp" to coś strasznego. Nie udawajmy, że osoby trans i homo to norma. Tak nie jest! Świat doszedł do takiego momentu, w którym trans mówi, że chce być prezydentem, a my się cieszymy. Geje chcą adoptować dzieci - niech adoptują. To nie tak powinno wyglądać. Mylicie tolerancje z aprobatą czegoś nienaturalnego. Niedługo przyjdą tacy kolejni "postępowi" i dojdzie do tego, że ktoś powie w telewizji "uprawiam seks z bratem, jesteśmy bardzo szczęśliwi" a my mamy ich zrozumieć i tolerować? Chyba po to mamy jakieś normy społeczne, żeby ich przestrzegać, a ostatnimi czasy w mediach usilnie wmuszają w nas tą całą "tolerancje". Niedługo w ogóle nie będą się rodzić dzieci skoro każdy może być trans i homo. Myślicie, ze jak powstało gender?
   Skoro już jesteśmy tacy "postępowi" i "tolerancyjni" to może zaakceptujmy pedofilii. Oni tez chcą być szczęśliwi dymając małe dzieci. Tak to okropne, ale kto wie jak ten "poistęp" będzie wyglądał za 20 lat. już są pomysły, ze dzieci mogą wybierać płeć, więc kto wie. 
   Jak już mówiłem osobiście nie mam nic do tych ludzi. Niech sobie wiodą zdrowe i spokojne życie. Mogą to być dobrzy i wartościowi ludzie. Ale nie pozwalajmy im na wszystko, co sobie ubzdurają i nie próbujmy wmówić światu, ze to, co robią to norma. Swoją drogą czemu jak gej pobije hetero to nikt o tym nie mówi, albo traktuje jak pobicie, a jak sytuacja jest odwrotna mamy do czynienia z homofobią?
   Powtarzam tolerancja to NIE jest akceptacja i udawanie, ze to co "toleruje" to zupełnie normalna rzecz. 

   Do następnego!