poniedziałek, 30 marca 2015

Patologia from Poland

   Ktoś napisał mi ostatnio, że posty z mojego bloga są jak uderzanie pałą w mrowisko. To chyba dobrze, jeżeli oboje mieliśmy na myśli tą samą pałę. Z drugiej strony mam argumenty baby z bazaru i nie mam własnego zdania. Jakby dać babie pałę, a na bazarze postawić mrowisko to można by to jakoś połączyć. Punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia - tylko zastanawiam się skąd tak skrajnie przeciwne opinie na ten temat. Chyba mogę to nazwać kontrowersją. Skądś się te wyświetlenia i komentarze biorą. Oby było ich więcej. Ostatnio miałem nawet przyjemność być cytowany. I nie, nie był to artykuł o gównianych blogerach. 
 
 Natknąłem się ostatnio na filmik o polskiej patologii na emigracji. Bolało... Zacząłem rozumieć Brytyjczyków, w kwestii niechęci do naszych zaprawionych w boju budowlańców. To zupełnie tak, jak u nas z większością rumunów. Często bawi mnie to, jak wchodzi taki do marketu, a za nim z osiem jego mniejszych wersji. Wyglądają jak koedukacyjna wersja Madeline - wszyscy tacy sami, tyle, że nie da się ich opanować. Mam też pod nosem cygańską dzielnicę. U mnie w domu niesamowicie jarają się ich kulturą, muzyką... Ja jak tamtędy przechodzę to zastanawiam się, którędy można stąd spierdolić i czy, aby na pewno, mój portfel spierdoli razem ze mną. 
   Świat dzieli się na zachód, wschód i cyganów, a Polska to wszystko łączy w jedną, spójną całość. Mamy dużo mądrych ludzi, po studiach, bogatych biznesmenów, inwestorów, ale z drugiej strony jest ta cała kawaleria, która bieduje gdzieś po zapuszczonych kamienicach. Najgorsze jest to, ze przeważnie Ci rycerze ortalionu ruszają za chlebem gdzieś za granicę. Można to zrozumieć i wykręcać się stawkami, zarobkami, warunkami pracy - sam bym chętnie popracował trochę za te pieniądze. Jednak jak dresy z Polski biją jakiegoś angielskiego profesora albo sprzedają części to wszystkich brytyjskich fur, strzelają nam - normalnym ludziom - w pysk. I potem się dziwić, ze Polska, to bieda, patologia... Jak już jedziesz pracować do Anglii, to przynajmniej się tam jakoś zachowuj coś sobą reprezentuj. 
   Emigracja to jest straszny problem, bo - niestety - nie emigrują właściwi ludzie. Do nas przychodzą pielgrzymki cyganów, nasze dresy wyjeżdżają na zachód... Oni zabierają nam pracę, my zabieramy prace komu innemu. Przydałaby się taka patologiczna wyspa, na której lądowaliby wszyscy umysłowi neandertale i walczyliby o życie. Reality show lepsze niż Celebrity Splash. 
   Tak zupełnie poważnie, to szkoda mi wizerunku tego kraju, bo choć nie traktuje siebie jako patrioty, to jednak jestem Polakiem. Nie zmienia to jednak faktu, że chętnie wyjechałbym w siną dal, z uwagi na ogromne ilości czynników. Zapewne pomyślało tak wielu i wielu tak zrobiło.Szkoda tylko, że najgłośniej jest o tych, którzy na to nie zasłużyli. Nie da się tego naprawić, bo żeby Polska była dumna i bogata, to musi minąć mnóstwo czasu. Na zniesienie wiz do Stanów liczyć raczej nie mogę, bo 75% patologii obrałoby nowy cel podróży, więc pozostaje mi czekać na loterie.
   Wyszła mi taka mamałyga, ale przekazałem, co miałem przekazać. Uprzedzam od razu, ze nie piję do żadnej rodzinki, która żyje sobie szczęśliwie w innym kraju i zarabia tyle, co dziesięciu przeciętnych Polaków. Wiem, ze w Polsce żyje się, jak się żyję i sam chciałbym spakować się i pofrunąć gdzieś daleko. Wkurwia mnie jednak to, że tacy ludzie mają zepsuty wizerunek przez dresiarnie, która i tak nie ma nic do stracenia. Komuna niestety odbija się czkawką.

Do następnego!

poniedziałek, 23 marca 2015

Wojna na pałki i kajdanki

  Ruszył sezon grillowy, czyli okres o wysokiej częstotliwości plenerowych imprez w studenckim świecie. Niby fajnie, ale pierwsze starcie przegrałem. Rozchorowałem się, jednak dzięki temu jestem teraz "biedny" i trzeba się mną opiekować. Aśka Jędrzejczyk zdobyła pas UFC, przez co do tej pory żyję na resztkach adrenaliny z tamtego tygodnia. Szkoda, że Real przewalił El Clasico. Cóż, nie wszystko musi być tak, jak chcemy. A szkoda. Wystarczy tych pseudo-pamiętnikowych pierdół.


www.mpolska24.pl
   Jakiś czas temu miała miejsce pewna przykra, ale - na swój sposób - bardzo ciekawa sytuacja. W Legionowie zginął 19-latek. Chłopak miał zostać zatrzymany przez policje, po zawiadomieniu, że w okolicy grasuje niebezpieczny marihuanen. Gość tak przestraszył się niebieskich, że połknął woreczek z zielskiem i... I tu kończą się wspólne elementy historii wszystkich uczestników zdarzenia, ekspertów, mediów, januszów... Tego dnia dotarła do mnie informacja, że policjant udusił tego chłopaka, chcąc wygrzebać mu z gardła tego grama. W sieci pojawiły się filmiki o niekompetencji polskiej policji. Na facebook'u aż roiło się od wpisów o milicji, o przekraczaniu uprawnień. Sam dałem się temu ponieść. 
   Kiedy po krótkim czasie ludzie zebrali się pod komisariatem, już wiedziałem, że będzie zadyma. W tamtym momencie sytuacja wygląda tak: ludzie leją się z policją pod komendą, w internecie ten rzekomy policjant-zabójca jest już skazany na pożarcie, w telewizji pojawiają się reportaże o tym, że policjanci przekraczają swoje uprawnienia... I pomyśleć, że zaczęło się od woreczka z marihuaną. 
   Na tamten moment, byłem przekonany, że policja jest chuja warta, ale na ziemie sprowadził mnie mój ojczym. Były żołnierz, zwany - przeze mnie - Malanowskim polskich biedronek. Dał mi jasno do zrozumienia, że wkurwia go, że policja jest tak szykanowana w mediach, że łatwo zrobić z nich winnych, że się ich nie docenia. Przez to oni boją się reagować, mają związane ręce, bo bardzo łatwo mogą stracić wszystko.  
   To jest ten moment, w którym zaczynam myśleć... Szkoda, tylko, że to nie przynosi większych efektów. Sekcja zwłok chłopaka wykazała, że śladów duszenia, ani wyciągania woreczka z gardła nie było. Wszystko wskazuje na to, że gość się po prostu udusił. Ale czemu on to połknął? Zapewne bał się policji, która do niego idzie. Więc, czy problem nie leży raczej w polskim prawie? Wiecie... w Policji jest mnóstwo idiotów - to na pewno. Tylko obstawiam, ze tyle samo idiotów jest wśród sklepikarzy, kierowców, czy dziennikarzy. Przekraczanie uprawnień? W takiej sytuacji łatwo to powiedzieć, ale większość z nas by chciała, aby tak trochę przekroczyli te uprawnienia w przypadku grupki dresów na peronie. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
   Nie bronie tu policji. Sam jestem na etapie zastanawiania się. Wiem, że policja nie działa tak, jak powinna, ale moim zdaniem, w dużej mierze wynika to ze słabości polskiego prawa. Żeby dzieciak musiał łykać woreczek z zielskiem, bo boi się więzienia? Chore. W wolnym kraju, wolny człowiek powinien robić, co mu się podoba, dopóki ta wolność nie narusza wolności drugiego człowieka. Nie będe tu się rozwodził na temat "narkotyków" i legalizacji. Na to przyjdzie jeszcze czas. Wiem, jednak, że zarówno ja, jak i wielu z Was mogłoby się znaleźć na miejscu tego chłopaka. Jedni mieli by to w dupie, a drugim z tej dupy zeszło by wszystko, włącznie z wczorajsza kolacja. Tak nie powinno być.
   Na widok policji powinniśmy czuć się bezpiecznie. Teraz tak nie jest. Myślę, że sami sobie na to zapracowali, chociaż polskie prawo konsekwentnie niszczy ich wizerunek. Czy policja jest winna? czy policjanci przekraczają swoje uprawnienia? Moim zdaniem to sprawa bardzo indywidualna. Pytań jest wiele, a wniosków jakoś mało. Przyjdzie czas i na nie. Smuci mnie tylko to, że pewien młody, przestraszony chłopak musiał umrzeć, żeby ludzie zaczęli głośno o tym mówić. 

   Do następnego!

PS: Dzięki za wszystkie lajki i komentarze. Jest ich - z dnia na dzień - coraz więcej. Cieszę się, że to, co piszę znajduje swoich odbiorców. Zapraszam wszystkich na mój FANPAGE! Już wkrótce nowe logo od Kamili, a tak że Instagram oraz Twitter. Dzięki jeszcze raz :)

sobota, 14 marca 2015

Polska szkoła indywidualistów

   Zacznę może trochę inaczej niż zwykle. Dzisiaj wszyscy fani MMA, kibice sportowi i Janusze KSW powinni ściskać mocno kciuki za Aśkę Jędrzejczyk, która za kilka godzin powalczy o tytuł mistrzyni świata w kategorii słomkowej UFC. Tych nieświadomych odsyłam do wujka google - poszerzajcie swoje horyzonty, bo dziewczyna robi niesamowitą karierę i ma szanse na ogromny sukces. Zupełnie jak Wawrzyniak...
Dziś jednak nie o tym.

   Do tego posta zainspirował mnie wykładowca, któremu - na potrzeby wpisu - dam nieco brazylijskie korzenie. Poznajcie człowieka zwanego Anculinho... Otóż Anculinho dał mi do myślenia kilkoma swoimi wypowiedziami. Nie będę ich dosłownie przytaczał, jednak wszystko rozbijało się o to, że Polacy są strasznymi indywidualistami i nie potrafią pracować w grupie. Nie palnął tego, bo go ktoś zdenerwował. Wszystko poparte było danymi statystycznymi i informacjami z pewnych źródeł. Mówił tez o tym, ze pracodawcy nienawidzą absolwentów SGH, bo ich mniemanie o sobie jest wyższe niż Marcin Gortat stojący na brzozie w Smoleńsku. Może dosłownie tak tego nie ujął, ale sens zachowałem. 
   Zacząłem analizować. Anculinho winą za to całe zło obarczył polski system edukacji, a ja - zarówno na wykładzie, jak i teraz - popieram go w stu procentach. podał on przykład szkół w Skandynawii, gdzie na początkowym etapie nie ma czegoś, takiego jak oceny. Dzieciaki nie mogą nie zdać do następnej klasy, a na zajęciach pracują w grupach i uczą się rozwiązywać problemy. Co zatem nie tak jest u nas? Zacznijmy od początku. Wszystko będzie się opierało o moje wrażenia z czasów szkolnych. Być może teraz jest trochę lepiej. 
 W przedszkolu nie było tak źle. Dzieciaki bawiły się ze sobą, układały razem klocki, wymyślały różne gry... Wszystko okej, chociaż cały czas nie potrafię pojąć czemu kazano nam chodzić w kółko podczas gdy Pani napieprzała w tamburyn. Albo gra w "mało nas do pieczenia chleba". Jaki jest sens tej zabawy? Jesteś piekarzem, który ma za mało pracowników, więc zatrudniasz ludzi pojedynczo w rytm piosenki. Kiedy już zatrudnisz wszystkich uświadamiasz sobie, że nie potrzebujesz tylu pracowników i po kolei wywalasz ich z roboty, aż znowu zostajesz sam. Przedsiębiorczość!
   Potem zaczęła się szkoła i tu już powstał problem. Poczynając od oceny za każda pierdołę jaką zrobiłem, przez wszystkie indywidualne zadania jakie dostawałem, aż do odznaki "uczeń na medal", którą dostawali tylko ci najlepsi. Przecież to wszystko, tylko rodzi w takim dzieciaku chęć rywalizacji. Chcesz odznakę - musisz być najlepszy. Podam głupi przykład, gdy nauczycielka mówi: "Pierwsze dwie osoby za rozwiązanie zadania dostaną piątkę"  uhh... Co to się wtedy dzieje. Te dzieciaki zapierdalają niczym dzika kuna tylko żeby dostać tą ocenę. I taka Marysia zrobi zadanie szybko, a nauczycielka na to: "Brawo Marysiu! Widzicie dzieci, możecie brać przykład z koleżanki" Marysia staje się wtedy najważniejszą personą w klasie. jedni ją podziwiają, a drudzy są na nią zdenerwowani. następnym razem chcą być lepsi od niej. 
   Może wszystko wyolbrzymiam, ale takie są fakty. Od samego początku jesteśmy uczeni aby radzić sobie na własną rękę. Dostajemy coraz trudniejsze zadania. Słabsi w pewnym momencie zaczynają sobie nie radzić, a Ci lepsi cieszą się, bo konkurencja jest mniejsza. Raz, na jakiś czas dostaniemy jakiś projekt do zrobienia w grupie, ale wtedy ciężko się dogadać, bo każdy ma swoją wizję i wychodzi z tego całkiem pokaźne gówno. 
   Potem przychodzi szkoła średnia gdzie wyścig szczurów osiąga punkt kulminacyjny. Ile miałeś procent z matmy?" - czy to nie standard? Liczysz tylko na to, że będzie miał mniej od Ciebie i wtedy czujesz się lepiej. Jesteś najlepszy - sam do tego doszedłeś.
   Trochę to podkolorowywałem, ale wszystko w granicach zdrowego rozsądku. Przybliżyłem temat i liczę na to, że dałem komuś do myślenia. Dziękuję Panu Anculinho za inspiracje.

Do następnego!

czwartek, 12 marca 2015

Krytyczny śmietnik

   Doszedłem do wniosku, że to wszystko zrobiło się zbyt poważne. Patrząc na moje ostatnie teksty uświadomiłem sobie, że napisanie czegoś dużo mnie kosztuje. Chodzi oczywiście o czas i intensywność myślenia. Mój ostatni wpis spotkał się z małą falą krytyki, ale to bardzo dobrze. Dlaczego małą falą? A no dlatego, iż zasięg tego bloga nie jest na tyle duży, abym dostał intelektualny wpierdol, po którym nie będę w stanie się podnieść. Cieszę się jednak, ze ludzie się ze mną nie zgadzają, bo to oznacza, ze sukcesywnie dążę do tego, aby być skrajnie subiektywny. Od początku miałem taki zamiar.
   Przecinki... To jest moja bolączka, z która staram się walczyć, ale uwierzcie, że ta rzecz jest tutaj akurat mało istotna. Chciałbym pisać pięknie i poprawnie, ale tak nie umiem. Często zdarza się tak, że siadam do pisania po niedzielnym obiadku, bo akurat coś przyszło mi do głowy i nie usiłuje zrobić z tego profesjonalnego artykułu. Chce wyrazić siebie - człowieka, który ma swoje zdanie i nie potrafi poprawnie stosować interpunkcji. Nie wmawiajcie mi, że nie szanuje swojego i własnego czasu. Jeśli twierdzisz, ze brak kilku przecinków powoduje, że Twój czas jest dla mnie nie istotny to masz racje. Twój czas, to Twój czas i wykorzystuj go jak chcesz. Ze swojej strony mogę zapewnić, że postaram się lepiej operować interpunkcją, ale oddawać tekstów do korekty nie będę. Nie chcę angażować ludzi w pisanie moich postów. Są moje...
   Chciałbym jednak wrócić na tor pisania czegoś luźniejszego, spontanicznego. Wpisami o islamie czy tolerancji postawiłem sobie poprzeczkę tak wysoko, że mam wrażenie, iż wszystko, co teraz napiszę nie pozwoli mi jej przeskoczyć. Muszę zmniejszyć kontrowersyjność moich prac, bo mogę się wypalić. Z drugiej strony lubię jeśli moje wpisy są klujące, nieszablonowe. Rozwija się wtedy dyskusja, w której mam swoje jasno przedstawione zdanie. Można się ze mną nie zgadzać, albo mnie popierać. Obojętność w tym wypadku jest niewskazana. Pozostałe rzeczy, jak na przykład to, można sobie olać. I znowu brzmię trochę zbyt doniośle. Jak to powiedział jeden człowiek: jestem pseudomądrym dzieckiem internetu. Niech i tak będzie.


   Odkryłem ostatnio to, że powszechny jest strach przed zdaniem innych ludzi, zwłaszcza tym negatywnym. Krytyka w dobie internetu straciła kompletnie swoją wartość. Możemy teraz robić największą pierdołę na świecie, a wszystkie złe opinie sprowadzać do hejterstwa. Wszystkie te trolle internetowe dały łatwą możliwość każdemu idiocie na świecie bronić się przed krytyką. Wystarczy powiedzieć "jesteś hejterem" albo "najlepiej hejtować" To całkiem banalne, a jednak bardzo skuteczne. Granica między krytyką a hejtem mocno się zatarła, a wszyscy kretyni, którzy boją się złych opinii depczą po niej jeszcze bardziej. Własne zdanie jest nic nie warte, a wszystko musi sprowadzać się do pochwał.

   Jestem studentem, tylko dlatego, ze dostaje za to pieniądze zza światów. Jedni powiedzą, ze marnuje swoje życie i inni, ze od tego, ze tu jestem wszystko zależy. Jedno jest pewne - mam coś w głowie i jestem w stanie ludziom dużo przekazać. Czasami jednak kończy się to nazwaniem mnie trollem lub hejterem. Dostałem polecenie, żeby spiąć dupkę i pisać dobrego bloga. Dupki spinał nie będę, a o jakości tego bloga zdecydują czytelnicy. Ja swoje mówię i swoje argumentuję, mam nadzieje, ze merytorycznie. 

   Do następnego

PS. Z rozmowy z ludźmi głupszymi niż my sami możemy wyciągnąć jeden zasadniczy wniosek - Ci ludzie są głupsi niż my.
 

poniedziałek, 2 marca 2015

Nowa generacja tolerancji

   Wreszcie mam czas, który idzie w parze z chęcią napisania czegoś. Często się ostatnio zdarza, że jak mam chwilę, to wolę spożytkować ją na coś innego. Czy to świadczy o moim słomianym zapale? Chyba nie do końca, bo w gruncie rzeczy ten post powstaje z czystej potrzeby pisania, nie z przymusu. Trochę to zamieszałem, mniejsza.
   Wróciłem na studia i zmieniłem tym samym swój dotychczasowy schemat dnia. Pomijając fakt, że własnie olewam jakiś wykład, to zdarza się, że na uczelni się pojawiam, a że plan mam rozstrzelony jak nie powiem co - żeby nie wyjść na antysemitę - to muszę się trochę nalatać. Do tego zacząłem street workout, żeby nie płacić stówki za karnet na siłownie, a poza tym świeże powietrze, te sprawy. 
  Rozpocząłem nowy etap związku, czyli wspólne mieszkanie. Kwestia dosyć eksperymentalna, ale mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze., Póki co jest nawet lepiej. Do tego dochodzi sprytny plan pozbycia się niechcianej współlokatorki, mała popijawa związana z wyprowadzkami. Polecam pić pod cytrynę - kac o mnie zapomniał, 
   Tyle mojego usprawiedliwienia. Łatwiej było napisać, że byłem chory, ale za dużo znajomych to czyta. 

   Do rzeczy... Co skłoniło mnie do tego posta?
   Obejrzałem sobie ten filmik raz i drugi... Potem jeszcze raz i... Kurwa, co to za cyrk? Zastanawiam się dokąd to wszystko zmierza. Żeby transseksualista w jednej z głównych stacji telewizyjnych mówił o molestowaniu w pracy. Pomijając fakt, że widziałem lepsze efekty zmiany płci niż w tym wypadku. Anna Grodzka cały czas wygląda jak przebrany facet, brzmi jak przebrany facet i zapewne pachnie jak przebrany facet - nie wiem, nie wąchałem. W każdym bądź razie ten telewizyjny cyrk, to tylko dowód na to, ze pojęcie tolerancji zmierza w złą stronę. Można powiedzieć, że to tylko program w telewizji, że są tam gorsze rzeczy. Możliwe, ale jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że na materiale prezentuje się kandydat na prezydenta RP to już przestaje być tylko pośmiewisko.
   Na prawdę jestem człowiekiem tolerancyjnym, otwartym, ale do pewnego momentu, który - skoro o tym piszę - został przekroczony. Nie mam nic do gejów, lesbijek, transwestytów... Nie chcę dywagować nad tym, czy człowiek się z tym rodzi, czy to nabywa. Oni zawsze byli i zawsze będą. I niech sobie są. Jednak ostatnimi czasy ta "tolerancyjna machina" ruszyła w takim tempie, że niedługo na opakowaniach parówek będzie jakieś gejowskie logo. 
   Tolerować, to nie znaczy akceptować. Toleruję homoseksualistów, ale nie akceptuje pomysłu adopcji przez nich dzieci. Toleruję transseksualistów, ale nie akceptuje tego, że w jednym z bardzo popularnych programów, robi taki.taka z siebie nieśmiesznego wała, który do cholery kandyduje na prezydenta. Dokąd to zmierza?

   Ten cały pieprzony "postęp" to coś strasznego. Nie udawajmy, że osoby trans i homo to norma. Tak nie jest! Świat doszedł do takiego momentu, w którym trans mówi, że chce być prezydentem, a my się cieszymy. Geje chcą adoptować dzieci - niech adoptują. To nie tak powinno wyglądać. Mylicie tolerancje z aprobatą czegoś nienaturalnego. Niedługo przyjdą tacy kolejni "postępowi" i dojdzie do tego, że ktoś powie w telewizji "uprawiam seks z bratem, jesteśmy bardzo szczęśliwi" a my mamy ich zrozumieć i tolerować? Chyba po to mamy jakieś normy społeczne, żeby ich przestrzegać, a ostatnimi czasy w mediach usilnie wmuszają w nas tą całą "tolerancje". Niedługo w ogóle nie będą się rodzić dzieci skoro każdy może być trans i homo. Myślicie, ze jak powstało gender?
   Skoro już jesteśmy tacy "postępowi" i "tolerancyjni" to może zaakceptujmy pedofilii. Oni tez chcą być szczęśliwi dymając małe dzieci. Tak to okropne, ale kto wie jak ten "poistęp" będzie wyglądał za 20 lat. już są pomysły, ze dzieci mogą wybierać płeć, więc kto wie. 
   Jak już mówiłem osobiście nie mam nic do tych ludzi. Niech sobie wiodą zdrowe i spokojne życie. Mogą to być dobrzy i wartościowi ludzie. Ale nie pozwalajmy im na wszystko, co sobie ubzdurają i nie próbujmy wmówić światu, ze to, co robią to norma. Swoją drogą czemu jak gej pobije hetero to nikt o tym nie mówi, albo traktuje jak pobicie, a jak sytuacja jest odwrotna mamy do czynienia z homofobią?
   Powtarzam tolerancja to NIE jest akceptacja i udawanie, ze to co "toleruje" to zupełnie normalna rzecz. 

   Do następnego!

czwartek, 19 lutego 2015

Nie bądźmy jak Charlie - część druga - Informacje

   Wczoraj miałem, że tak powiem, dość konstruktywną rozmowę z pewnym człowiekiem, który chciał wytłumaczyć mi, że się mylę. Jak łatwo się domyśleć - patrząc na tytuł - nasza dyskusja nie dotyczyła wpadek kulinarnych. Chodziło oczywiście o Islam. Nie miejcie mi za złe, że robię tego posta tak szybko, co sprawia wrażenie jakbym się powtarzał. Studenta psychologii ciężko jednak przegadać, dlatego postaram się odbić piłeczkę tutaj.
   Zanim zaczniecie czytać dalej obejrzyjcie filmik, który ostatnio przebija się ukradkiem przez Polskie media, a który moim zdaniem powinien być pokazywany dużo częściej. Nagranie przedstawia... Z resztą, wiecie, co nagranie przedstawia. Nie wszyscy jednak posługują się angielskim w takim stopniu jak ten uprzejmy Pan z nożem, dlatego cytuję „Niedawno widzieliście nas na pagórkach al-Szamu [Lewantu], gdy odrąbywaliśmy głowy tym, którzy od dawna nosili krzyż. (…) Dziś jesteśmy na południe od Rzymu, w kraju islamu, w Libii. O krzyżowcy! Bezpieczeństwo będzie dla was tylko pobożnym życzeniem(…)”
   Ciekawa wiadomość dla Europy... Interpretacje zostawiam Wam...

Trzy główne zarzuty z jakimi mierzyłem się podczas wczorajszej rozmowy to:
 - Nic nie wiesz, nie czytałeś koranu
 - Tylko  biedni muzułmanie są tak radykalni, a jest ich mniej niż 1%
 - Muzułmanie w Europie buntują się ponieważ są traktowani jak gówno.
Zostałem tez pouczony, żeby więcej czytać na temat, który opisuję. A więc poczytałem...

   Spędziłem niesamowicie konstruktywne popołudnie z pewną ciekawą książką. O ile się nie mylę nazwano ją "koran" i zainteresowało mnie w niej parę kwestii. Dodam, tylko, że ta książka traktowana jest jako podstawa prawna wszystkich państw muzułmańskich. No to lecimy:

2:191
I zabijajcie ich, gdziekolwiek ich spotkacie, i wypędzajcie ich, skąd oni was wypędzili - Prześladowanie jest gorsze niż zabicie. - I nie zwalczajcie ich przy świętym Meczecie, dopóki oni nie będą was tam zwalczać. Gdziekolwiek oni będą walczyć przeciw wam, zabijajcie ich! - Taka jest odpłata niewiernym!
3:4
Jako drogę prostą dla ludzi i On zesłał rozróżnienie. Zaprawdę, tych, którzy nie uwierzyli w znaki Boga - czeka kara straszna! Bóg jest potężny, włada zemstą!
3:56
Tych, którzy nie uwierzyli, ukarzę karą straszną na tym świecie i w życiu ostatecznym; i oni nie będą mieli  pomocników
4:56
Zaprawdę, tych, którzy nie uwierzyli w Nasze znaki, będziemy palić w ogniu. I za każdym razem, kiedy się  ich skóra spali, zamienimy im skóry na inne, aby zakosztowali kary. Zaprawdę, Bóg jest potężny, mądry!
4:74
Niechże walczą na drodze Boga ci, którzy za życie tego świata kupują życie ostateczne! A kto walczy na  drodze Boga i zostanie zabity albo zwycięży, otrzyma od Nas nagrodę ogromną.
4:101
A kiedy przebiegacie ziemię, to nie jest dla was grzechem skrócić nieco modlitwę, jeśli się obawiacie, że zagrożą wam ci, którzy nie wierzą. Zaprawdę, niewierni są dla was wrogiem jawnym!
5:73
Nie uwierzyli ci, którzy powiedzieli: "Zaprawdę, Bóg - to trzeci z trzech!" A nie ma przecież żadnego boga, jak  tylko jeden Bóg! A jeśli oni nie zaniechają tego, co mówią, to tych, którzy nie uwierzyli, dotknie kara bolesna.
8:65
O proroku! Pobudzaj wiernych do walki! Jeśli wśród was jest dwudziestu cierpliwych, to zwyciężą dwustu; a  jeśli jest stu wśród was, to oni zwyciężą tysiąc niewiernych, ponieważ oni są ludźmi, którzy nie rozumieją.

   Do drugiego punkty odniosę się pokazując trzy mapy. Pierwsza pokazuje rozmieszczenie muzułmanów na świecie, druga wskaźnik rozwoju społecznego, a trzecia terrozry. Wnioski równiez w waszych rękach.





   Trzecia kwestia dotyczyła tego, że największa ekspansja wyznawców islamu miała miejsce kilkadziesiąt lat temu. muzułmanie przybywali do Europy jako tania siła robocza, przez co tak byli traktowani. Teraz ich dzieci, które chcą żyć jak ludzie są traktowani dokładnie tak samo, przez co buntują się i robią zamieszki...
   Przecież Polacy w Wielkiej Brytanii tez są traktowani często jak gówno, a jakoś nie demolują dzielnic Londynu. Dane pokazują, że np. w Marsylii "mieszka dziś już ćwierć miliona muzułmanów. Jednak według niektórych źródeł informacji, liczba ta może sięgać nawet 40 proc. populacji 860-tysięcznego miasta. W większości są to przybysze z północnej Afryki – z: Algierii, Maroka i Tunezji."
   Ci własnie Muzułmanie asymilują się od reszty społeczeństwa, organizują własne patrole oraz modły na ulicach pomimo zakazu. Przestępczość w Marsylii porównywalna jest z ta w Chicago z czasów gangów, a w przewodnikach po tym mieście zaleca się by kobiety nie wychodziły same po zmroku. Przypominam, ze to jest tylko jedno z niewielu miast, którego ten problem dotyczy.
   Ponad to, rokiem, który zaowocował największą ekspansją Muzułmanów na zachód był rok 2011, więc kwestia młodego pokolenia islamistów, które urodziło się na zachodzie i walczy o zwykłe prawa jest prawidłowa tylko w małym stopniu.

   Dzisiaj troszkę więcej informacji niż opinii. To jako odpowiedź na zarzut, że mało wiem o tym, co pisze.
   Do następnego!

wtorek, 17 lutego 2015

Smutny naród

   Wiecie jak spędziłem tłusty czwartek? Wpieprzałem pączki robione przez moją mamę, a potem narzekałem, że w obcisłej koszulce już nie wyglądam tak dobrze. Szczerze mówiąc wyglądam jak prosiak, ale moja dziewczyna i tak powie, że pięknie. Kocham ją za tą jej umiejętność obiektywnej oceny. Zwłaszcza mnie.
   A wiecie jak spędziłem walentynki? W towarzystwie mojej ukochanej. Sztampowa kolacja, wino, owoce, lampiony w kształcie serca... Opcja full romantic. Jeśli siedzisz teraz i rozumiesz czemu tak zrobiłem, to gratuluje otwartego umysłu i wyobraźni. Jeśli jednak jesteś po tej drugiej stronie i chcesz właśnie scrollowac na dół żeby napisać mi komentarz w stylu " amerykański idiotyzm, komercja, wyzysk, gówno, rzygam tęczą" to daruj sobie i doczytaj to do końca, a dowiesz się czemu Ci bardzo współczuję. 

 Nienawidzę, na prawdę nienawidzę ludzi, którzy są ograniczeni niczym prędkość na polskich drogach. Mówię tu o wszystkich nacjonalistycznych katolach, których słucham w radiu, a którzy przy okazji takich dni jak walentynki czy Halloween dają niesamowity popis głupoty. Nie mówię tu oczywiście o chrześcijanach. Zauważcie ten podział. Katol to chrześcijanin, ale chrześcijanin to nie katol. Ja osobiście nie należę do żadnej z tych grup. 
   O czym mówię? Już wyjaśniam. Poruszyłem dwa zagadnienia - Halloween i walentynki. Dlaczego akurat te dwa? Dlatego, że co najmniej tydzień przed tymi wydarzeniami w mediach pojawia się tak ogromna fala odrzucenia, że patrząc na to mam ochotę zmienić obywatelstwo. 

  Walentynki? Komercja, gówno, żenada, obciach... Przecież zaraz wielki post... Rzygam tęczą... To amerykański syf, celebrujmy polskie święta... Po co to komu? Jak tak można?
   Halloween? Wszystko to, co powyżej, ale tu dochodzą jeszcze kwestie religijne. Tu się dopiero zaczyna ubaw. Szataństwo... Zaduszki... Grzech... Niebezpieczna zabawa... Duchy... Piekło...
   Ludzie drodzy... O co Wam chodzi do kurwy nędzy? Dlaczego jesteście takim smutnym, odizolowanym narodem? Nie ma to jak całe życie pościć, umartwiać się. Przeżywacie swoje życie jak kalarepa. Rodzicie się, dojrzewacie i zostajecie zjedzeni przez tą ogromną falę niechęci do cieszenia się. Czemu jesteście tacy skorzy do obchodzenia adwentu, postów, klęsk narodowych? Czemu zabraniacie Waszym dzieciom przebrać się za postać z bajki, żeby mogło pozbierać cukierki?
   Macie w życiu tak niewiele okazji żeby się bawić i cieszyć. Specjalnie po to powstały takie dni jak walentynki czy Halloween. Po to by oderwać się od rutyny, codzienności. Powiesz mi, że to tylko komercja. Odpowiem, ze całe życie to komercja, ale to nie zmienia faktu, że w tym wydaniu jest ona przyjemna. Rozumiem, że jesteś zgorzkniałym, mentalnie starym człowiekiem, ale dlaczego potępiasz innych za to, że chcą zrobić coś innego niż Ty. Co przeszkadza Ci w tych parach, które kupują sobie serduszka albo w tym przebranych dzieciakach. Przecież wszyscy do cholery są szczęśliwi, przynajmniej tego, jednego dnia. 
   Ja nie miałem Halloween ponieważ byłem za młody na to aby przeciwstawić się temu odrzuceniu społecznemu, którego bym doznał. Szkoda, bo bardzo bym chciał. Walentynki obchodzę, chociaż i tak wiele osób twierdzi, że mi to nie potrzebne. Pozwólcie, że sam to ocenię. 
   Tym czasem idę się bawić, bo jutro zaczyna się WIELKI POST i trzeba bedzię siedzieć cicho bo inaczej pomyślą, że mam nasrane w bani

Do następnego!

piątek, 13 lutego 2015

Duże dzieci nie istnieją

   Wyobraź sobie, że czujesz ten ciepły, sierpniowy wietrzyk zwiastujący zbliżający się zachód słońca. Stoisz sam nieopodal kilku drzew rzucających długie, pociągłe cienie. Zdarte kolano troszkę szczypie, jednak nie możesz go dotknąć. Mama powiedziała, że ran nie dotyka się brudnymi rękami, a że własnie budowałeś zamek w piaskownicy, to one takie własnie są. Trzeba iść do łazienki, umyć się i poprosić o ponowne wyjście. Spoglądasz ukradkiem na okno swojego domu. Widzisz go, a mimo wszystko masz wrażenie, że jesteś od niego tak daleko. Dopiero nie dawno stałeś się już taki duży, że rodzice zaczęli cię puszczać na podwórko samemu. W końcu zbliża się zerówka.
   Nadchodzi jesień... Mama ubiera Cię w Twoją lekką kurtkę i odprowadza do przedszkola. Dzisiaj idziecie na spacer, a Ty tylko prosisz gdzieś w duchu, żebyście przechodzili koło twojego domu. Kiedy tak się dzieje, jesteś najszczęśliwszym dzieckiem na świecie. Pani mówi, żebyście trzymali się za rączki i uważali na kałuże. Rozglądasz się bacznie,a żeby tylko w żadną nie wejść. Nie chcesz przecież żeby pani się rozgniewała, a poza tym masz fajne niebieskie buty.
   Przypomnij sobie to wszystko i spróbuj ułożyć w głowie swoją wersje tych wydarzeń. Popatrz dookoła. czy trawa nie wydaje Ci się bardziej zielona? Czy wiatr nie jest dla Ciebie jakby bardziej odczuwalny? Czy świat nie jest bardziej nasycony i piękny, a ludzie tajemniczy i ciekawi? Czy mama nie jest dla Ciebie największym autorytetem i czy nie jesteś gotów kłócić się, która mama jest najlepsza? Zatrzymaj się na chwilę... Nie chcę psuć tego pięknego obrazu, który masz w głowie. weź oddech i pomyśl. Potem przejdź dalej. 

   Bycie dzieckiem jest takie piękne, a mimo tego przychodzi taki czas, w którym chcesz stać się dorosły. Jaką człowiek jest dziwną istotą, bo kiedy już stajemy się dorośli chcemy znowu wrócić do tamtych czasów. Czemu? Przecież teraz jest dobrze. Możemy zapalić papierosa, napić się wódki... Możemy się naćpać, uprawiać seks. Jesteśmy dorośli - możemy wszystko. Wszystko a jednak nic. 
   Pomyślmy, co sprawia, że wciąż jesteśmy nieszczęśliwi, skoro mamy tak wiele. Zastanówmy się dlaczego jako gówniarze cieszyliśmy się z tego, że przeleciał samolot, a przygodą życia był wyjazd na wakacje do babci. Odpowiedź jest prosta, ale jednak nie każdy potrafi ją sobie uświadomić. Chodzi oczywiście o skalę naszych potrzeb. Masz 5 lat... Następny rok Twojego życia to jest aż 20 procent tego, co przeżyłeś do tej pory. Jaki to jest ogrom czasu. Wyobraź sobie, ze starzejesz się teraz w takim samym stosunku, ze jeden rok to 20% czasu Twojego istnienia. Ale wracając... masz te 5 lat i nie masz pojęcia o świece. Ogromne jest dla Ciebie Twoje miasto. Złotówka w Twojej kieszeni jest czymś za co możesz sobie kupić picie lub jakiś słodycz. Nie masz pojęcia o tym, że można mieć dużo lub mało pieniędzy. Zobacz jak łatwo Cie uszczęśliwić. Marzenia, które masz są tak proste do zrealizowania. Pomyśl jakie obecnie masz największe marzenie i wyobraź sobie jakie szczęście dałoby Ci jego ziszczenie. Dzieci nie maja takich marzeń, ponieważ nie sa ich w stanie mieć. Ich życiowe pragnienia kończą się na sterowanych samochodzie, albo małym szczeniaku. 
   Lata lecą, a Ty uświadamiasz sobie, że samochodem nie tylko da się sterować. Można go prowadzić. Wyjazdy do babci stają się nudne, bo przecież jest Egipt albo Hiszpania. Złotówka przestaje mieć, bo oryginalne ciuchy kosztują sporo więcej. W tym momencie kiedy zaczynamy poznawać świat, w którym Mikołaj przestaje istnieć tracimy nasze wrodzone szczęście. Gonimy, z roku na rok, za czymś coraz bardziej nieosiągalnym, przez co cały czas czujemy się niespełnieni. Mamy coraz większe problemy i zmartwienia. I kiedy leci nad nami samolot nie patrzymy już w górę, mamy to głęboko w dupie. 
   Dlatego uważam, że duże dzieci nie istnieją. Świadomość, która rozwija się w naszych głowach nie pozwala nam na cieszenie się życiem tak, jak to robiliśmy kiedyś. Dlatego nie próbujmy na siłę kupować dzieciom drogich ubrań i sprzętów. Dajmy dziecku zabawkowy telefon zamiast Iphone'a. Pozwólmy mu jak najdłużej pobyć nieświadomym i cieszyć się tym, ze liście spadają z drzew, bo to przecież taka wyjątkowa chwila. 

   Do następnego!

środa, 11 lutego 2015

Nie bądźmy jak Charlie - część pierwsza z wielu


"Jednego dnia prawo szariatu zostanie wprowadzone także w Polsce, bo wierzymy, że należy usunąć wszystkie opresyjne reżimy. Jeśli rządzi wami ktoś inny niż Allah, to jest to forma ucisku. Dzięki naszej polityce i ten wasz reżim zostanie usunięty, a ludzie będą szczęśliwsi" - Proszę o werble... Przed Państwem imam Anjem Choudary


      No i się zaczęło... Chciałem to zrobić później, kiedyś, może innym razem. Chciałem, póki co, o tym nie pisać, żeby dać się poznać z tej mniej radykalnej strony. Chciałem chociaż chwilowo to pominąć, aby nie odstraszyć czytelników od mojej osoby. Przykro mi, nie umiem... Moja dziewczyna, która zapewne czyta lub już czytała tego posta wiedziała, że zakładając bloga ponarzekam chwilę na parę spraw, ale szybko przejdę do swojego ulubionego, a jednocześnie najbardziej znienawidzonego tematu. Chodzi oczywiście o Islam.
     Chciałoby się zacząć profesjonalnie; od przedstawienia historii, najistotniejszych faktów, kilku ważnych informacji. Nie... To nie jest szkoła ani żaden wykład pt. Religie Świata. To jest tylko post, w którym chcę Wam uświadomić pewien bardzo istotny problem. Mam jednak skrytą nadzieję, ze większość z Was ma tego świadomość. 
    Problem z islamizacją istnieje już dość długo, zwłaszcza w krajach nastawionych na sprowadzanie do siebie taniej siły roboczej. Jako, że Polska należy do grupy, które tą siłę reprezentują to skala tego problemu nie wymknęła się JESZCZE spod kontroli. Kraje takie jak Niemcy, Francja czy Wielka Brytania nie mają tyle szczęścia, albo raczej rozumu.

     ...
     
    Co ja w ogóle tu wypisuję. Przeczytałem sobie te wszystkie akapity i moim oczom ukazał się wstęp do lekko nieobiektywnej podrzędnej, gazetki. 
    Islam zatrzymał się na pieprzonym średniowieczu. Tak, chrześcijaństwo też tam było, ale wiecie co? Koleżanka ewolucja postanowiła, że katolicy nie będą robili krucjat, nie będą palili czarownic... A gdzie w tym wszystkim islam? Islam powiedział "Nie ewolucjo! My się nie chcemy zmieniać. my za 600 lat będziemy robić dżihad" Minęło 600 lat... Nie będę wklejał tu wszystkich wydarzeń, które miały miejsce ostatnimi laty. Sprawy z ostatniego tygodnia sprawiłyby, ze ten post kilkunastokrotnie powiększyłby swoją objętość. 
     
      W czym tkwi problem? Chciałoby się rzec, że we wszystkim, ale to by było za proste. Islam nie jest religią pokoju. Islam jest religią nienawiści. I uwierzcie, że nie patrzę na to tylko przez pryzmat tego, co mówią w ogólnodostępnej telewizji. Nie sugeruję się tylko atakiem na WTC czy ostatnią masakrą w Charlie Hebdo. Wypracowywałem swoje stanowisko przez kilka lat i wiem jedno - zaniepokojenie, potępianie i wszelkie negocjacje Europa może sobie wsadzić głęboko w swoją liberalną dupę. 
  Jestem radykalny, to prawda, ale spróbujcie odpowiedzieć mi na parę pytań. Kto inny, jak nie, muzułmanie, krzyczą "Bóg jest wielki" podczas wysadzania czegoś? Kto inny robi zamachy terrorystyczne w imię religii? Kto strzela do cywilów za obrazę Mahometa lub Allaha? Kto wychodzi na londyńskie i paryskie ulice  i żąda prawa Szariatu? Kto traktuje kobiety jak "swoje pole uprawne" (cytat z koranu)? Kto obcina głowy niewinnym obywatelom Wielkiej Brytanii, USA czy Japonii?
      Ileż bym jeszcze napisał takich pytań, ale to już nie ma sensu. Większość ludzi i tak, żyje w przeświadczeniu, że to tylko skrajnie radykalni przywódcy to "ci źli". Radykalny Islam to wszechobecny Islam. A wiecie jak sobie z nim radzić? Uzbrojonym Wojskiem. To niesamowite, ze gdy terroryści zaatakowali Charlie Hebdo, Europa wymyśliła sobie manifestacje pokoju. ISIS pośmiało się trochę z "Je suis Charlie" po czym wstawiło na youtube jak ścina Japońskiego dziennikarza, podpala Jordańskiego pilota. 
   Baszszar al-Asad, znany Wam jako zbrodniarz, zabójca, tyran, terrorysta etc. jest człowiekiem, który chciał unowocześnić Islam. Miał swoje za paznokciami, ale miał też wizję mniej radykalnego Islamu. Aż tu nagle bęc! Ludzie się zbuntowali. No bo jak to tak? Islam ma przecież nawracać niewiernych? Ruszyli na siedziby al-Asada. Ten stracił kontrolę nad  państwem i musiał się bronić. Cały świat stanął przeciwko niemu. Zaczęto dosyłać broń tym biednym, zbuntowanym mieszkańcom Syrii. Ci mieszkańcy teraz założyli ISIS i zabijają niewiernych bronią, którą od nich dostali. 
    Islam jest silny jak nigdy. Muzułmanie dzięki otwartym granicom stanowią liczną społeczność w Europie. Do tej pory siedzieli cicho, jednak teraz jest ich na tyle dużo, że mogą się buntować i na naszym podwórku. Rożnica między nami, a nimi jest taka, ze my gadamy, a oni działają. Działają do tego stopnia, że niedługo sami się o tym przekonacie. Dopóki Europa nie pokaże jaj, dopóty problem będzie narastał

      Postów o nazwie "Nie bądźmy jak Charlie" prawdopodobnie będzie jeszcze kilka, gdyż jest to dla mnie temat rzeka. Zanim postanowicie nawrzucać mi w komentarzach spójrzcie na nazwę tego bloga, po czym zróbcie to jeszcze raz. Jeśli pomimo tego uważacie ten post za chłam, piszcie, Chętnie z Wami podyskutuję. Jeśli się ze mną zgadzacie, to również piszcie śmiało. Do następnego! 
     

poniedziałek, 9 lutego 2015

Polska domem zgredów

   Haters gonna hate - czyli w dosłownych tłumaczeniu: człowiek nienawidzący zamierza nienawidzić. To zabawne jak niektóre anglojęzyczne zwroty brzmią w naszym ojczystym języku. Ale nie o tym. Miałem zacząć ten tekst od stwierdzenia, że nienawidzę Polaków i szybko wyjaśnić czemu tak jest. Uświadomiłem sobie jednak, że sytuacja jest bardziej problematyczna niż myślałem. Znalazłoby się sporo Polaków, których jednak lubię. Po chwili zastanowienia uznałem, że Ci ludzie, których darzę sympatią, tez mają w sobie te złe cechy. Dlaczego więc są  moimi znajomymi? Czy ze mną też jest coś nie tak? Z pewnością. 
   Tak swoją drogą to interesujące, ile człowiek potrafi sobie uświadomić przelewając swoje spostrzeżenia na "papier". Podczas pisania pierwszego akapitu moje myśli powędrowały w tak różne strony, że dopadły mnie wątpliwości, co do kilku spraw. Jak człowiek widzi, co napisał i konfrontuje to ze swoim rzeczywistym stanowiskiem, to w głowie rodzi się myśl "ej stary, coś tu nie gra" Wracając jednak do tematu...

   Zdanie "Nienawidzę Polaków" już padło i liczę się z konsekwencjami jakie to za sobą niesie. Chociaż urodziłem się w tym kraju, wychowałem się tu i w moich żyłach płynie tylko i wyłącznie polska krew, to mentalnością bardzo odstaję od ludzi, których obserwuję. 
   O co mi chodzi? A chodzi mi o wszechobecną nienawiść, zazdrość i niechęć do drugiego człowieka. Chodzi mi o ludzką głupotę, o cynizm i brak dobrej woli. Chodzi mi o wymądrzanie się w każdej możliwej dziedzinie, brak empatii i ciągłą nostalgię. Tak, to wszystko obserwuję za każdym razem kiedy idę na uczelnie, jestem na siłowni, w domu, w galerii handlowej, a już zwłaszcza w internecie, gdzie anonimowość potęguje te wszystkie wady kilkukrotnie. 
  Polskie zaściankowe społeczeństwo jest pełne negatywnych emocji. Powiesz mi Polska gościnność, a ja Ci odpowiem komentarzem pod obrazkiem kolędników w internecie. Cytuję "Kurwy jedane przebierańce. niech przyjdą to zajebie kopa w dupe i sie skonczy" Napisał dwudziestoletni chłopak a lajki pod jego komentarzem liczyć można było w setkach. Jakie ten człowiek musi mieć smutne życie, że zwykły obrazek na stronie internetowej potrafi go tak rozzłościć? Boję się pomyśleć do czego jest zdolny w obliczu prawdziwego problemu. 
   Przykładów jest mnóstwo... pod zdjęciem Roberta Lewandowskiego z wakacji w USA górują komentarze typu "Jebany dla niemców gra to i na wakacje jeździ" albo "drewno jebane i tak jest słaby". Jak Chrstiano Ronaldo przyjechał do Polski został wygwizdany... Czemu? "Bo pedał jebany, żeleuś" Wytłumaczcie mi z czego to wynika? Patrząc na to, jest mi tak cholernie wstyd za tych ludzi.
   Staruszki siedzące w oknach, plotkujące, ścigające się o miejsce w autobusie, drące się na dzieci. Niby chrześcijanki, ale jedna da mniej na tace niż druga i już ma przejebane. Ba, jak da więcej to też będzie gadanie. Raz pewna kobieta wypatrzyła mnie z okna, po czym zadzwoniła na policje, ze okradam samochody. Nie spodobało się jej, ze matka nie pilnuje mnie i wychodzę z domu o 22. Dzięki Ci jeszcze raz kobieto za spędzenie połowy dnia na komendzie. 
   Jako, że starsi ludzie są przesiąknięci komunizmem, w którym generalnie kolorowo nie było, to w gruncie rzeczy jestem w stanie ich po części zrozumieć. Martwi mnie jednak to, że ludzie w moim wieku zachowują się podobnie. 
   Oczywiście teraz powiesz, że znasz staruszkę, która jest zajebistą kobietą i piecze Ci ciasteczka albo Twój kumpel jest wolontariuszem i jest świetnym człowiekiem. A ja Ci odpowiem - wyjątek potwierdza regułę, moją regułę, 
   Będąc w Norwegii ludzie witali się ze mną, machali mi chociaż mnie nie znali. Każdy chodził uśmiechnięty. Pod sklepem stały otwarte samochody, a domy nie były ogrodzone siatkami z tabliczką "uwaga zły pies" Nikt się nie izolował. Kiedy my osiągniemy taki poziom? Czy to kwestia pieniędzy, dorobku i jakości życia? Czy moze po prostu nasza mentalność jest nie do naprawienia? Czy doczekam się kiedyś, że na ulicy obcy człowiek powie mi "Wesołych Świąt" Szczerze? Bardzo w to wątpie. Takich wrażeń skosztuję dopiero jak dostanę się do wymarzonego USA, albo kraju, w którym wszystko opiera się na dobrych relacjach i gdzie zazdrość i nienawiść nie pokonują życzliwości i dobrej woli. 

   mam nadzieję, ze nie narobiłem sobie wrogów tym tekstem. Do następnego!